Niestety nie zawsze bywa kolorowo - czasami trafiamy na produkty, których istnienia nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Bywa też tak, że kosmetyk, wobec którego miało się wysokie oczekiwania wcale ich nie spełnia. Dziś opowiem Wam o tym, co nieco rozczarowało mnie w minionym roku (pamiętajcie jednak, że coś, co nie do końca pasuje mi, może być dokładnie tym, czego szukacie, nie ma reguły), ale też o produktach, których nie poleciłabym nikomu. Zapraszam!
Alterra, Płyn micelarny żurawina bio - zbliżam się już do końca opakowania, ale była to dla mnie niezbyt przyjemna historia. Produkt niemal nie radzi sobie z moim makijażem oczu (pamiętajcie jednak, że maluję się mocno i kosmetykami długotrwałymi), zdarza mu się podrażnić mi tę okolicę, dziurka w opakowaniu jest moim zdaniem za duża i często miałam okazję nasączyć nie tylko wacik, ale całe ręce. Nie lubię wyrzucać, więc wykorzystuję go do przecierania twarzy na sam koniec, kiedy wszystko jest już zmyte innymi produktami do demakijażu. Więcej nie kupię.
Kat von D, Lock It Foundation - narzekałam na niego tu. Nie jest to produkt beznadziejny - ma piękny kolor, ciekawe opakowanie (choć okolice dozownika łatwo się brudzą), dobre krycie. W moim odczuciu jest jednak zdecydowanie za drogi jak na oferowane właściwości - jego trwałość mnie nie zadowala, a trudno go poprawić. Zanim pojawił się w Polsce był wychwalany w internecie, miałam wobec niego ogromne oczekiwania - nie zostały one jednak w pełni spełnione.
BeBeauty, Matte Effect, Natural Liquid Foundation - pełna lista zastrzeżeń tu. Kolor sam z siebie jest ciemny, a na dodatek nieładnie mi ciemnieje. Trwałość też mocno bez szału. Zdecydowanie nie dla mojej skóry, może komuś o znacznie ciemniejszej i mniej tłustej cerze się sprawdzi. Ja mu podziękuję.
Gąbeczka 3D makeup sponge z Biedronki (producent Inter-Vion SA) - tego produktu nie mogę polecić chyba nikomu - pełna lista zastrzeżeń dostępna w poście "Szatańskie narzędzie", już sam tytuł wiele mówi o moich doświadczeniach z tym małym potworkiem. Ostatnio w Biedrze rzucili zestawy pędzelek + gąbeczka - zanim je kupicie, koniecznie upewnijcie się, że to nie jest to samo w nowym opakowaniu! No chyba, że lubicie bić się po twarzy - ja nie oceniam. :D
Kiko, Into The Dark, Metallic Lip Colour, 02 - pomadka, której odcień i wykończenie są niezwykłe - niestety, w komplecie dostajemy też wysuszenie, brak komfortu na ustach, nie najlepszą trwałość i brzydkie schodzenie z ust. Moje serce krwawi, bo była bardzo ciekawa i chciałam się z nią zaprzyjaźnić, a potraktowała mnie podle. Szczegóły tu.
Nyx, Epic Ink, 11 Revolt - jestem ogromną fanką długotrwałych, wgryzających się produktów typu tint i myślę, że naprawdę mam wprawę w ich nakładaniu. Po tej farbce do ust spodziewałam się podobnych efektów - podczas testów na dłoni zapowiadała się dobrze, kolor wżarł się w skórę i został tam na dłużej. Tymczasem okazało się, że to taki mały oszust - bardzo ciężko rozprowadzić kosmetyk równomiernie, a kiedy już się to uda, to szybko i nieładnie się zjada, zostawiając kontur i pojedynczne plamy, które z kolei ciężko zmyć. Jestem na nie. Jedna z youtuberek miała podobne odczucia, więc to raczej wina produktu, nie moja.
Eveline, Tint Balm, Long Lasting Formula, 106 Black Orchid - trafił do mnie przypadkiem, ale jak już mówiłam tinty lubię, więc się ucieszyłam. Piękny jagodowy kolor (pokazywałam tu), przyjemny zapach - gdzie problem? Po pierwsze ma on formę gęstego błyszczyku. Ja za nimi stanowczo nie przepadam, ale powiedzmy, że to kwestia indywidualna, a dla pięknego koloru mogę się trochę pomęczyć, szczególnie, gdyby miał wgryzać się w usta. Owszem, robi to, jednak szkopuł tkwi gdzie indziej - poza konturem ust dokładnie. Robi coś, co po angielsku nazywa się "bleeding", po polsku chyba nie doczekało się jeszcze odpowiednika, który oddawałby w pełni sens (no chyba, że przetłumaczymy to dosłownie jako krwawienie xD). Wokół warg mamy takie drobne załamania w skórze - ten gagatek bardzo chętnie się w nie wlewa, po czym kolor wgryza się w naskórek, a my uzyskujemy makabryczny efekt wampira - fana jagodzianek, który na dodatek ciężko usunąć. Próbowałam go używać z konturówkami, ale problemu nie udało się wyeliminować w 100%. Szkoda, naprawdę szkoda, bo kolor jest rewelacyjny.
I to już wszystkie produkty, które rozczarowały mnie do tego stopnia, że musiałam o tym wspomnieć. A jak Wam minął 2017? Trafiliście na buble czy mieliście szczęście?
Buziaki i wszystkiego pięknego w 2018 :*
Szkoda, że podkład od Kat Von D się nie sprawdził :( wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńWzajemnie!
UsuńDla mnie odżywka do włosów z Bionigree okazała się bublem.
OdpowiedzUsuńNie znam, ale zapamiętam tego gagatka!
UsuńBardzo dobry post, zgadzam się w wielu kwestiach, które tu wypisałaś. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miałaś podobne przygody, jak ja? ;)
UsuńU kochana a mialam w planach Lock it ale teraz chyba najpierw poprosze o probke ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tak będzie lepiej. Przy tak wysokich cenach lepiej się upewnić ;)
UsuńNie używałam żadnego z tych kosmetyków i muszę przyznać, że w tym roku (być może ze względu na minimalizm, jaki zagości ł już dawno temu w mojej łazience) trafiałam na same hity!!
OdpowiedzUsuńW takim razie cieszę się, że miałaś udany rok, życzę, abyś powtórzyła ten sukces także w 2018 :)
UsuńNa szczęście nie znam tych kosmetyków i tak już pozostanie ;)
OdpowiedzUsuńLepiej dmuchać na zimne ;)
UsuńOj nie miałam niczego. Myślałam, że podkład Kat Von D się sprawdza u każdego, bo wszędzie był wychwalany :P Reklama jednak robi swoje :D
OdpowiedzUsuńTeż na to liczyłam, ale cóż..
UsuńA taki był boom na KatVonD... Wcale nie tak dużo tych rozczarowań jak na cały rok 😂 oby w kolejnym, 2018 było ich jeszcze mniej!
OdpowiedzUsuńTaką mam nadzieję :D
UsuńNie miałam żadnrgo z nich, szkoda, że podkład Kat się nie sprawdził
OdpowiedzUsuńStraszna szkoda, bo tani nie był i bardzo na niego liczyłam.
UsuńNie stosowałam żadnego z tych kosmetyków, ale w tamtym roku też trafiłam na kilka bubli kosmetycznych. Często jest tak, że te zachwalane w sieci kosmetyki wcale nie są takie fajne, ale wiadomo każdy musi przekonać się sam :)
OdpowiedzUsuńOby w tym roku udało się omijać takie produkty ;)
UsuńNa całe szczęście nie miałam żadnego :D
OdpowiedzUsuńTyle wygrać!
Wow, zazdro! :D
UsuńNie znam żadnego z tych kosmetyków...
OdpowiedzUsuńTym lepiej dla Ciebie ;)
UsuńNie znam żadnego z tych produktów i chyba będę się trzymać od nich z daleka.
OdpowiedzUsuńCzasem lepiej nie ryzykować ;)
UsuńCoś czuję, że u mnie bubli będzie więcej :P Ale żaden nie powtórzy się z Twoim ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę, żeby w tym roku było ich mniej ;)
UsuńKat Von D zachwalają wszyscy. Szkoda, że u Ciebie się nie sprawdził :/
OdpowiedzUsuńMoże to ze mną jest coś nie tak :D
UsuńKat von D chyba najbardziej z wszystkich twoich produktów mnie zaskoczyło, wprawdzie nigdy mnie nie kusił ale czytałam tyle dobrego że myślałam że będzie dobry
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam... Może mam coś nie tak z twarzą :D Bardzo zły nie jest, ale nie tego oczekiwałam.
UsuńBardzo dobry post! Czasem lepiej pamiętać o negatywach i pozytywnie się zaskoczyć niż na odwrót ;)
OdpowiedzUsuńwww.sylviavoyages.com
Dokładnie, lepiej w tę stronę ;)
Usuńooo a jedną z listy rzecz chciałam ostatnio kupić. dzięki za ten wpis
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam pomóc ;)
UsuńDla mnie bublem okazały się ciebie Nabla.
OdpowiedzUsuńA jakie konkretnie kolory? Bo ja jestem absolutnie zakochana w Alchemy i przyznam, że bardzo mnie zaskoczyłaś!
UsuńZastanawiałm sie nad Kat, ale cena... Teraz wiem, ze nie mam czego żałować :)
OdpowiedzUsuńLepiej postaraj się o próbkę, bo faktycznie cena jest bardzo wysoka, ale może akurat Tobie się spodoba ;)
UsuńNa szczęście nie natknęłam się na żaden z tych produktów.
OdpowiedzUsuńMiałaś szczęście!
UsuńNa szczęście żaden z tych kitów nie wpadł mi w ręce. I teraz świadomie będę ich unikać. Dzięki za przestrogę!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w Twoim życiu będzie jak najmniej bubli ;)
Usuń