czwartek, 30 kwietnia 2015

Powiew świeżości...

Witajcie ;)

Jakiś czas temu, kiedy blog był jeszcze w sferze bardzo luźnych planów zobaczyłam na Fb posta o poszukiwaniu przez firmę Le Petit Marseillais ambasadorek. Uznałam, że zawsze warto spróbować, a nuż trafi się coś ciekawego do przetestowania, zwłaszcza, że wcześniej nie miałam okazji "poniuchać" ich produktów. Zgłosiłam się więc i później o tym zapomniałam, angażując się w milion różnych innych rzeczy. Miłą niespodzianką był fakt, że udało mi się zakwalifikować. Dzisiaj obiad w postaci faszerowanej papryki przerwał mi kurier wchodząc wprost w rozpoczynający się remont... Otworzyłam paczkę i przejrzałam jej całkiem ciekawą zawartość. Opowiem o niej kilka słów pierwszego wrażenia, ale zanim to uczynię, chciałam tylko zaznaczyć, że opinia jest w pełni moja, a post ma na celu zachęcenie Was do zapisywania się do takich akcji- przecież każdy lubi dostać coś za darmo ;) zwłaszcza, jeśli to coś całkiem, całkiem fajnego ;) Na końcu notki krótko o tym, co zrobić, żeby się zapisać do portalu dla ambasadorek i dowiedzieć się o ich kolejnej akcji. Może i Wy zgarniecie coś dla siebie i swoich znajomych;)

Paczka została zapakowana w biały karton, w środku dominował motyw lawendowego fioletu i lawendowych pól. Zdziwiły mnie zatem produkty, które znalazły się w środku, ponieważ z powyższą roślinką nie mają nic wspólnego. Nie zmienia to faktu, że pachną bardzo ładnie, jak się sprawują- dowiem się wkrótce.

środa, 29 kwietnia 2015

Jakie książki i dlaczego fantastyka

Wielu ludzi czyta książki, można by było powiedzieć, że na szczęście. Jednak sprawa nie jest do końca tak jasna.  Często zastanawiam się, co książki typu „50 twarzy Graya” wnoszą w życie ludzkości, niektórzy porno oglądają, inni wolą czytać mówiąc, że filmy erotyczne są obrzydliwe, a oni sami czytają literaturę piękną.  Jednak w tym artykule nie będę oceniać innych pod względem dobieranych lektur (z pewnością zrobię to w jednym z kolejnych), ale opowiem wam dlaczego, z mojego punktu widzenia, ludzie czytają fantastykę i dlaczego uważam ich za wartościowych.


wtorek, 28 kwietnia 2015

Marinizm w popkulturze, czyli o serialu „Penny Dreadful”

Tak jak twierdzili artyści baroku, wszystko w sztuce już było, więc trzeba przedstawić stare rzeczy w taki sposób, by zaszokować odbiorców. Twórcą serialu Penny Dreadful prawdopodobnie spodobały się erotyki Jana Andrzeja Morsztyna pisane w tym nurcie i postanowili zrobić coś podobnego. Co z tego wyszło?

„Penny Dreadful” – w polskim tłumaczeniu „Dom grozy” jest to z pewnością wyjątkowy serial, gratka dla wszystkich zaznajomionych z klasyką horroru i fantastyki. Akcja serialu rozgrywa się w wiktoriańskiej Anglii, a szczegółowo – w Londynie. A więc w serialu widzimy kobiety w pięknych sukniach, wystrojonych dandysów, pięknie urządzone wnętrza kamienic, a nawet teatr z ówczesnych czasów. Rozkosz dla oczu doceniających takie zabiegi.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Wielki haul wiosenny

Witajcie :)

Dzisiaj chciałabym pokazać Wam, co kupiłam w ciągu ostatnich tygodni. Prawdopodobnie będzie to część pierwsza, ponieważ czekam na zamówienie z pewnej drogerii internetowej, a w planach mam jeszcze kolejne dwie odsłony promocji -49% w Rossmannie. Kilka rzeczy, które Wam dziś zaprezentuję dorwałam właśnie podczas tej akcji, w trakcie zniżek na podkłady, pudry itp. Niestety, podkład Bourjois Healthy Mix nr 51 jest praktycznie nieosiągalny. Byłam w 4 sklepach, zaraz po otwarciu, pierwszego dnia promocji. Nie było nic. Co mnie też dość mocno poirytowało, to całkowity brak testerów L'Oreal True Match. W wymienionych 4 sklepach widziałam łącznie 3, z czego 2 były w tym samym kolorze. Słabe. Tak więc, niestety, nie zdobyłam żadnego podkładu podczas zniżek, ale słyszałam, że w mojej osiedlowej drogerii można dostać Pierre Rene Skin Balance, więc chyba zajdę tam w wolnej chwili ;)
Także promocja w Naturze mnie skusiła. Zgodnie z przewidywaniami, kiedy weszłam do sklepu po kamuflażach z Catrice nr 1 nie było już śladu, podobnie jak po Kobo Modeling Illuminator. Zadowoliłam się jednak nie mniej ciekawymi produktami.
Moje podstawowe produkty do pielęgnacji ciała również zakończyły żywot, więc udałam się do Ziai, aby je uzupełnić.
Zapraszam do oglądania, polecania, odradzania!



poniedziałek, 20 kwietnia 2015

To był jeden z tych wieczorów...

Wieczór w aurze niesamowitości

Mała sala, kawiarnia za dnia. Malutka scena w kącie. Mnóstwo ludzi, ścisk że się ruszyć nie da. Krzeseł wolnych brak, siedzimy na podłodze. Godzina 20, gaśnie światło, artysta wchodzi na wysoki taboret postawiony na środku sceny, a za nim klawiszowiec. Zaczyna się koncert. Po pierwszym utworze Marek prosi o popielniczkę: 'Przepraszam bardzo, nie radzę sobie z tremą, muszę się jakoś uspokoić, a środki psychoaktywne są nielegalne, teoretycznie…' Jest tak zestresowany, że nie jest w stanie wyciągnąć papierosa z paczki, tak mu drżą ręce. Wygląda jak mały chłopiec uwięziony w ciele 50-latka. Siedzi z rękami między nogami kurczowo trzymając taboret. Obie nogi podwinięte na belkach u dołu taboretu. Więc przejdźmy dalej: dym, ciemne pomieszczenie, światła skierowane na faceta w garniturze siedzącego na taborecie. Siedzę blisko, widzę jak cały się trzęsie z nerwów. Śpiewa ballady. Nie miłosne, ale o życiu, o śmierci, o zdradach i samotności. Cały czas ma zamknięte oczy. Czasem je otwiera i widać, że praktycznie płacze przeżywając śpiewaną balladę. I tak do końca. ponad godzinę. W przerwach opowiada żart w stylu: 'Musicie mi wybaczyć, ale od września będę reklamował Żywca. Alkoholik niepijący od 5 lat, będzie reklamował Żywca. A potem mam zamiar reklamować Wyborową.' Znów zaczyna śpiewać, mówi ze dedykuje utwór córce, ma 13 lat, ale 13 lat widuje ją tylko w Internecie, dzięki „cudownemu polskiemu sądowi”. No i oczywiście płaci alimenty. Niezwykle wysokie. W przerwach mówi o tym, że „Lalkę” grali wczoraj w nocy. Ci co cierpią na bezsenność: 'chorobę samotności', wiedzą. 'Któż z nas kiedyś nie był Wokulskim?' . Pod koniec dziękuje: 'Ja wasz uniżony sługa, dziękuję za zgromadzenie się w tym jakże dziwnym miejscu.' Cały czas zwraca się do publiczności per przyjaciele i przyjaciółki. Musicie wiedzieć, że w swojej biografii ma próbę samobójczą, powiesił się na drzewie, ale cudem go odratowali. Był alkoholikiem przez wiele lat. Pił kilka litrów wódki dziennie. A nazywa się Marek Dyjak.




bloodandgold

piątek, 17 kwietnia 2015

Pierwsze wrażenie: Golden Rose- Dream Lips Lipliner nr 501 i 520

Witajcie!

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją- pierwszym wrażeniem na temat kredek do ust firmy Golden Rose z serii Dream Lips. Wybrałam dla siebie dwa skrajne kolory- jasny nude 501 i ciemną, lekko fioletową fuksję 520. Od dłuższego czasu chciałam wypróbować kolory, których jeszcze nie nosiłam, uznałam więc, że forma kredek pozwoli mi zestawić przyjemne z pożytecznym- kosztują o połowę mniej niż szminka, więc nie będzie mi aż tak szkoda wydanych pieniędzy, jeśli się nie sprawdzą, a są przy tym dobrze napigmentowane, matowe i trwałe. Jeśli chcecie poznać moje wrażenie z początków naszej znajomości- zapraszam dalej ;)