W szkole czytamy (przynajmniej teoretycznie) wiele lektur.
Od podstawówki poloniści zasypują nas powieściami, wierszami i innymi dramatami
i wpychają nam do głów, że „Słowacki wielkim poetą był”. Jednym zostaje w
głowie coś, innym nic, ale nie o tym dziś będzie mowa. Chciałam wam, moi drodzy
czytelnicy, przybliżyć życiorys jednego z wielkich romantycznych autorów, a
mianowicie Lorda George’a Gordona Byrona. Myślicie że był nudny? Jeśli tak, to
strzelanie do portretów i trzymanie niedźwiedzia w ogródku pewnie jest dla was
codziennością.
Lord Byron nie był takim ważniakiem od urodzenia. Tytuł angielskiego
barona odziedziczył po krewnym wraz z jego rozpadającym się zamkiem. W sumie to
całkiem niezła ruina musiała być, gdyż po ogromnej kłótni z matką, postanowił
się tam wprowadzić. Chyba wtedy stwierdził, że to całkiem dobra miejscówka na
imprezy. Zaprosił do siebie kilku kumpli, z którymi prowadził całonocne mocno
zakrapiane rozmowy na, z pewnością, bardzo wysublimowane tematy. Budzili się popołudniu,
dawali sobie chwilkę na wspólne pisanie poezji, po czym znów zaczynali spożywać
różnorakie trunki. Byron lubił przebierać się za zakonnika i chodzić sobie tak
ubranym wśród ludzi. Jeden z jego przyjaciół, w zachowanym do dziś liście do
siostry,
pisał, że serdecznie ją zaprasza do ich zamku, ale ma kilka uwag: po
wejściu na posesje musi iść prosto do drzwi, nie rozglądać się, gdyż z jednej
strony zamku mają niedźwiedzia, który do końca nie jest udomowiony, a z drugiej
mieszka sobie wilk. Dodatkowo, musiała uważać wchodząc do samego zamku, gdyż w
holu często robili sobie zawody w strzelaniu do portretów, a byłoby słabo zabić
siostrę. Tak sobie żyjąc, Byron w końcu się ożenił, ale nie oznaczało to, że
był wzorem męża. W sumie musiał uciekać z kraju przez swoje liczne romanse, w
tym też homoseksualne. Gdy tak sobie podróżował przez Europę i Bliski Wschód,
dotarł w końcu do Grecji, gdzie trwały walki narodowo-wyzwoleńcze. Byron nie myśląc
zbyt długo, uwikłał się w różnorakie spiski, a mianowicie w swoim domu zaczął gościć
partyzantów i przechowywać ich broń. W końcu umarł tam na malarię. A jakie jego
dzieło czytamy w szkołach? Oczywiście, Giaura lub Don Juana.
Myślicie, że warto by było przybliżać biografie tak
ciekawych autorów uczniom w szkołach? Czy dzięki temu może bardziej
zainteresowali się literaturą? Zostawcie swoją opinię w komentarzu!
bloodandgold
Oczywiście, że warto! O wiele chętniej czytamy dzieła jakiegoś człowieka, kiedy zostaje nam przybliżona jego sylwetka. I to nie jako wielkiego wieszcza stojącego na postumencie, tylko właśnie w taki szczery, zabawny sposób ;)
OdpowiedzUsuńWarto, ale ziarno musi paść na odpowiedni grunt. Moja nauczycielka więcej czasu niż na standardowe tematy poświęcała na opowiastki kto z kim, dlaczego, kto kogo nie darzył sympatią a kto wręcz przeciwnie, a jednak zainteresowanie ze strony klasy było znikome. Większość osób uważa że rozwiązaniem jest wprowadzenie czego nowego do kanonu lektur, utworów nie obarczonych łatką "nudy" ... pomimo że nie wszystkie do nudnych należą.
OdpowiedzUsuńStop książkom ku pokrzepieniu serc!!!
OdpowiedzUsuńCóż jest złego w takich książkach?
UsuńBędąc w szkole czytamy praktycznie same takie książki. Dla osób, które nie mają wielce rozbudowanych uczuć patriotycznych i serc skłonnych do poświęcenia życia, aby podnieść na duchu narodu, są one po prostu nudne. Oczywiście książki takie są potrzebne, ale można ich ilość ograniczyć.
UsuńFaktycznie, w szkole omawiamy kilka takich pozycji. Prawdopodobnie system szkolnictwa próbuje wzbudzić tym patriotyzm w uczniach, jedni się na to łapią, inni nie. Jestem jednak w tej grupie, która lubi takie książki, gdyż możemy się z nich dowiedzieć wiele o sposobie funkcjonowania społeczeństw w opisywanych czasach, o ich zwyczajach i wartościach. Rozumiem, że niektórym może się to nie podobać. Jakie książki zaproponowałbyś do omawiania w szkole po wyrzuceniu tych 'ku pokrzepieniu serc', jak mówisz, zbytecznych ?
UsuńCi wielcy też są tylko małymi ludźmi. Niestety!
OdpowiedzUsuńTwórca i artysta w romantyzmie to indywidualność której wiele uchodziło.
Jasne, że fajnie byłoby takie bibliografie przybliżać:D Ale boję się, że nauczyciele nie zrobiliby tego w tak genialny sposób jak ty, a tylko wybrali z bibliografii najnudniejsze rzeczy, jak to mają w zwyczaju robić i skutkowałoby to tylko kolejną nudną lekcją...
OdpowiedzUsuńMogłabyś robić za nauczyciela:D