Horacy, jako że nie miał Internetu, musiał pisać „Exegi
monumentum aere perennius” wierszem, a nie w notce na blogu, nie mógł też
nakręcić o tym filmiku na yt. Wymagało to od niego pewnego innego wysiłku. No
cóż, dzisiaj mamy łatwiej. A może trudniej?
W naszym świecie prawie każdy buduje sobie pomnik trwalszy
niż ze spiżu rejestrując się na portalach internetowych, pisząc blogi lub
dodając zdjęcia na Instagrama. Wszystkie rzeczy, które robimy w Intenecie, są już
dla nas czynnościami tak naturalnymi, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, co my
właściwie robimy. Na naszej tablicy na fejsie królują filmiki ze śmiesznymi
kotami, słodkimi dziećmi czy milion selfie i, jeśli ich nie usuniemy, to właśnie
one przeżyją naszą śmierć, aż w końcu właściciele Facebooka, czy innego portalu,
postanowią to skasować.
Naszym wnukom będziemy pokazywać swoje wpisy i mówić „Widzisz, wnusiu, tutaj twoja babcia piła piwo przy jeziorze i wrzuciła zdjęcie z tego
wydarzenia, by inni mogli je polajkować” lub „Wnuczko, tej jesieni twoja babcia
była bardzo znudzona, więc robiła sobie dużo zdjęć i dodawała wszystkie, by
znajomi mogli je podziwiać. Nieee, nie są one takie same, jak możesz nie
widzieć w nich żadnych różnic?!”, czasem może zdarzy się również: „Popatrz,
kiedyś pewna pani kosmetyczka w taki właśnie sposób pomalowała moje paznokcie!”.
Po naszej śmierci dalsze pokolenia będą mogły nas poznawać dzięki profilom na
serwisach randkowych, playlistach na youtubie lub hot zdjęciach na fejsie.
Możemy mieć tylko nadzieje, że nie trafimy na wiocha.pl. Jednak, mimo iż trwały,
jaki jest ten nasz wybudowany pomnik?
Patrząc z innej perspektywy, Jan Andrzej Morsztyn, który w sumie
nie był drukowany i czytany za swojego życia, prawdopodobnie nie spodziewał
się, że jego erotyk „Na krzyżyk na piersiach jednej panny” będzie omawiany w XXI
wieku w szkołach. Dziś, pomimo wielu wydanych książek, autor nie jest w stanie
zapewnić sobie nieśmiertelności takiej, jakiej by chciał, ponieważ zbyt dużo
osób wpadło na ten sam pomysł. W świecie nam współczesnym, aby zapewnić sobie
non omnis morial w inny sposób niż tworząc profil na fejsie, nie wystarczy być
geniuszem, ale trzeba zrobić coś, żeby zainteresowały się nami media. Najlepiej
zabić swoje dziecko lub być córką milionerów.
A więc, czy mamy trudniej w budowaniu swojego pomnika, czy
łatwiej niż ludzie sprzed wynalezienia druku? Myślicie, że dodając różne linki,
zdjęcia czy teksty do Internetu, zastanawiamy się nad tym, że to faktycznie
może nas przetrwać?
bloodandgold
Nigdy nie myślałam, że na ten temat można napisać coś ciekawego - miło, że jednak się myliłam. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tym wieku nieśmiertelność budujemy sobie przez głupotę i skandale. Nikt teraz nie interesuje się współczesnymi poetami, za to ile osób przegląda pudelka...
OdpowiedzUsuńPrzykre jest to, że w dzisiejszym świecie przez Internet staliśmy się tak bardzo próżni. Przez nasze wpisy, zdjęcia, komentarze chcemy być zauważeni, chcemy połechtać swoje ego... Jednak czy na dłuższą metę to ma jakiś sens? Czy zaspokoi nasze pragnienia bycia dostrzeżonym? Niestety raczej nie...
OdpowiedzUsuńKiedyś się zaczęłam zastanawiać, co będzie gdy umrę, a mój fb pozostanie. Nie chciałabym mieć wtedy "zniczy" na profilu :p
OdpowiedzUsuńhaha też sie kiedyś zastanawiałam i myślę, że takie "znicze" by sie posypały i to nawet od osób, które teraz twardą twierdzą, że to wiocha!
Usuń