niedziela, 17 maja 2015

"Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz”- książka dla fanek makijażu

Witajcie!

Dzisiaj Was zaskoczę. Poohova też umie czytać. Czytam chętnie, choć z braku czasu coraz rzadziej. Polską fantastykę kocham, obcą nie pogardzę. Ale tym razem chciałabym zachęcić Was do czegoś bliższego tematyce moich notek na blogu- książki Freda E. Bastena „Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz”. Dopiero zaczęłam ją czytać, ale już jestem oczarowana, dlatego jeśli znacie- nie spoilerujcie, a jeśli nie znacie- czytajcie dalej!




Jeśli interesujecie się historią, zwłaszcza makijażu, akceptujecie biografie, nie stronicie od kina- polubicie ją tak jak ja. Znajdźcie chwilę czasu i przenieście się razem ze mną na początek XX wieku.
Rozejrzyjmy się po ulicy- elegancko ubrana kobieta skrzywi się na słowo „makijaż”, zaprzeczy, że cokolwiek ma na twarzy i odejdzie urażona. Niemniej każda pragnie wyglądać zjawiskowo- włosy mają być pięknie ułożone, oczy lśniące, policzki rumiane, a każdy najdrobniejszy efekt starannie ukryty. Pomaga im w tym Maksymilian Faktorowicz, urodzony w 1877 roku w Łodzi półsierota żydowskiego pochodzenia.  Już jako dziewięciolatek terminuje u najlepszego perukarza i producenta kosmetyków. Później współpracuje się z wieloma osobistościami z branży, przygotowuje artystów opery Teatru Bolszoj. Po służbie w wojsku zakłada własny sklepik, ale stan swobody nie trwa długo. Trafia dwór carski, gdzie cieszy się bogactwem i uznaniem, jednak miłość sprawia, że pragnie uciec ze złotej klatki. Co dalej? O tym przeczytajcie już sami ;)
Mnie książka porwała już od pierwszej strony. Kocham opowieści o dawnych czasach, a makijaż staje się moją coraz poważniejszą pasją.  Pozycja wzbogacona jest o zdjęcia doskonale ilustrujące treści, a budowa, czyli podział na krótkie rozdziały pomaga mi, ponieważ mogę przysiąść do niej tylko na tę krótką chwilę znalezioną w ciągu dnia. Dzięki temu nawet liczba stron (216) nie stanowi dla mnie problemu.
Polecam ją zdecydowanie, poszukajcie w niej odpowiedzi, dlaczego używacie podkładu w odpowiednio dobranym odcieniu, a nie smarujecie się dziwacznym, zastygającym baaardzo grubą warstwą sztyftem ;)

Miłego czytania ;*

 Poohova

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz