czwartek, 9 czerwca 2016

Moja kolekcja produktów do ust + mini recenzje!

Witajcie :*

Dzisiaj pogadamy o pomadkach. Chciałam napisać, że troszkę, ale ilość moich produktów do ust mnie zaskoczyła. Szacowałam ją na mniejszą co najmniej o 10 sztuk... No cóż, od przybytku głowa nie boli :D. Przy każdej znajdziecie kilka słów podsumowania lub odsyłacz do pełnej recenzji. Zapraszam na moją kolekcję produktów do ust!


Pierwszą kategorią, o której Wam opowiem, są błyszczyki. Zdecydowanie najmniej używane przeze mnie, nie jestem ich fanką, mam długie włosy, które latają dookoła głowy w sposób niekontrolowany i lepią się do ust jak szalone. Ale nie bądźmy tacy surowi, na pewno są osoby, które nie wyobrażają sobie bez nich życia. Jako dziewczynka jarałam się nimi jak szalona, zresztą jak chyba my wszystkie te 10-15 lat temu :)


1. DermoFuture, Wypełniacz ust lustrzany blask.
Okazał się być bardziej  błyszczącym, gęstym błyszczykiem, niż faktycznie czymś, co by powiększało usta. Zazwyczaj przy produktach tego typu odczuwamy pieczenie i mrowienie, dzięki któremu wargi delikatnie puchną i wydają się bardziej pełne. Tutaj nie czułam praktycznie nic. Nie stosowałam go co prawda 28 dni pod rząd, ale jakoś przez tydzień i nie zauważyłam ani doraźnych, ani długofalowych zmian. Raczej ultralśniący, dość mocno trzymający się błyszczyk ;)

2., 3. Makeup Revolution, Amazing Sheer Lip Gloss.
Recenzje tu i tu. Po czasie stwierdzam, że to zapach gumy balonowej, takiej mocno słodkiej. 

4., 5. Makeup Revolution, Intense Lipgloss.
Recenzje tu i tu. Zapach jw. 

6.,7. Delia, Starlike Lipgloss. 
Błyszczyki wyładowane dość niewielkimi drobinkami, widać na ustach migotanie. Kolor bardziej różowy ma nr 7, bardziej koralowy to 3. Mają dość zabawny zapach, mnie on kojarzy się z grejpfrutem posypanym kilogramem cukru :D. Dość gęste. raczej z tych bardziej lepkich. 

8. BeBeauty, Juicy Lip Tint.
Wielkie rozczarowanie. Producent przez złośliwość chyba nazwał to tintem, bo to zwykły błyszczyk jest. Nie zostawia w ogóle pigmentu na ustach. A szkoda, nadzieje miałam wobec niego spore, bo i kolor bardzo ładny, to taka jaśniejsza, cieplejsza czerwień. No cóż, czasem się można rozczarować.



Kolejna kategoria to pomadki kremowe, których o dziwo mam najwięcej. Głównie są to prezenty, wygrane w konkursach itp. Raczej wybieram matowe wykończenia, dlatego nie używam ich tak często, jak bym mogła. Dzięki temu przeglądowi odkryłam ile mam ciekawych kolorów, pewnie będę z nimi eksperymentować jakoś bardziej w najbliższym czasie. Może z konturówkami? Na zdjęciu wyszły sporo jaśniej, niż wyglądają w rzeczywistości, także weźcie na to poprawkę ;).


9. Avon, Luxe, Odżywcza pomadka.
Kolor to na pewno Berry, prawdopodobnie Tint (ciężko przeczytać, bo ktoś numer nadrukował). Jeśli liczycie na intensywnie czerwone usta, to się rozczarujecie. Pigmentacja jest baaardzo delikatna, to taki balsam koloryzujący. Nie wysusza, ale cudów pielęgnacyjnych też nie zauważyłam. Na szybko, na co dzień, od biedy nawet bez lusterka, jeśli to tylko poprawka. Nic specjalnego, choć przyznaję, że opakowanie ma bardzo ładne. 

10., 11. Avon, Ultra Colour Bold. 
Na zdjęciu kolory Coral Shock i Red Rave. Pierwszy to coś na pograniczu brzoskwini i koralu, w stylu moich ostatnich hybryd ;). Drugi to trochę chłodniejsza czerwień. Kolory są bardzo ładne, ale jakoś nie potrafią się dogadać z moimi ustami :( Nałożone prosto ze sztyftu wyglądają ciężko, jakby były znoszone i nałożone w zbyt dużej ilości. Dopiero roztarte palcem prezentują się ładnie, no ale nie mam za bardzo ochoty, żeby się z nimi tak bawić przy każdej poprawce. Szkoda. Koniecznie dajcie znać, czy macie z nimi podobne doświadczenia i jak sobie z tym radzicie!

12. Rimmel, The Only 1 Lipstick.
Kolor to 110 Pink a Punch, a pełna recenzja tu.  

13., 14. Bell Classics. 
Jak sama nazwa wskazuje są to typowe klasyczne pomadki w starym stylu, zarówno pod względem opakowania, jak i formuły czy zapachu. Kolory, które mam, to: 6.1 bardzo ciekawy odcień wracającego ostatnio z hukiem brązu, niestety, producent wsadził w niego chłodną perłę, która co prawda nie jest super mocna, ale jakoś nie mogę się przez to przekonać. Drugi odcień to 137, czyli rudość z bardziej złotą poświatą. Odcień dla mnie tak nietypowy, że jednocześnie mam ochotę spróbować i się boję. Możliwe, że użyję go w jakimś jesiennym makijażu w stylu vintage, ale raczej nie na co dzień. Wydaje mi się za trudny do wystylizowania w nowoczesny, nie "babciny" sposób.

15., 16. Delia, Creamy Glam.
Całkiem ciekawe pomadki w bladozłotych, przyjemnych dla oka opakowaniach. Mocno napigmentowane, aczkolwiek wydaje mi się, że temperatura ma na nie niezbyt korzystny wpływ i łatwo robią się miękkie. Nietrudno nałożyć zbyt wiele. Odcień 103 zbliżony jest to wcześniej pokazanej szminki z Avon, to również nasycony koral, nawet może trochę mocniejszy, z większą dawką czerwonawych pigmentów. 107 to z kolei chłodny, trochę fuksjowy róż. Pachną tak "kremowo".

17. My Secret, Kiss my lips, Big colour stick.
Szminka w kredce o pięknym fioletowym odcieniu. Niestety, ma dwie wady- ma jak dla mnie zbyt błyszczące wykończenie (chociaż z drugiej strony powinnam się tego spodziewać, na opakowaniu napisali "błyszczyk i pomadka w kredce"...), za którym nie przepadam, bo łatwo je rozmazać. No i opakowanie, mimo, że jego sam zamysł jest świetny (wykręcana kredka), to niestety okazało się bardzo nietrwałe i całą zatyczkę mam popękaną, mimo, że nie używałam jej jakoś bardzo dużo. Na konturówce trzyma się trochę lepiej, ale gdyby była matowa, albo chociaż bardziej kremowa i zastygająca, kochałabym ją całym sercem. 

18. Vital Radiance.
Niestety, nie widzę nigdzie nazwy serii, a opakowania się już pozbyłam. Kolor to 022 classic coral. W moim mniemaniu to raczej czerwień. Firma zupełnie mi nieznana, z tego co pamiętam był to gratis do zamówienia. Mocno pachnie czymś w guście chemicznego zapachu waniliowego. Beznadziejne opakowanie, zatyczka spada, w żaden sposób się nie trzyma. Użyłam chyba raz dla sprawdzenia koloru i teraz do swatcha. 

19., 20., 21., 22., 23.,24. Makeup Revolution.
Niestety tutaj również nie powiem, co to za seria, gdyż znalazłam je w kalendarzu adwentowym, a tam informacji było raczej mniej niż więcej. Więcej poczytacie tu, tu i tu.



Pora na chyba najbardziej lubianą kategorię- maty. Pomadki o tym wykończeniu zrobiły w ostatnich latach furorę i nie dziwi mnie to- wyglądają elegancko, nie kłócą się z błyskiem na oku, który uwielbiam, a na dodatek zazwyczaj są trwałe. Pokażę Wam przekrój formuł- płynne, klasyczne i w kredce :). Niestety, tutaj również kolory wyglądają sporo jaśniej, niż normalnie :(.


25. Próbka Avon, Ultra Colour Matte Lipstick. 
Kiedyś w katalogu dostępne były próbki bodajże za złotówkę, a że ja wolno zużywam wszelkie pomadki, to stwierdziłam, że na początek taka mi wystarczy i ewentualnie sobie dokupię. Mój kolor to Peach Flatters. To ciemnobrzoskwiniowy, ładny kolor. Same produkty wydają się być dość kremowe, łatwo się rozprowadzają, trwałość jest przyzwoita, ale odnoszę wrażenie, że ciut gorsza niż w GR. Niemniej jeśli będą na jakiejś ciekawej promocji, to fajnie wypróbować. Ja raczej nie kupię, bo wielkość mojej kolekcji mnie przytłoczyła i muszę się skupić na zużywaniu...

26. Golden Rose, Velvet Matte.
No tej pomadki to już chyba nie trzeba nikomu przedstawiać ;D. O dziwo, z tego co widzę, nie robiłam jej recenzji. o.O. Była chyba moją pierwszą matową szminką, dostałam ją od mojego TŻ ;*. Lubię ją, budzi wiele dobrych wspomnień. Numer 18 to troszkę ciemniejsza, chłodnawa czerwień. Bardzo elegancka, bardzo klasyczna. Dobra, matowa szminka. Zresztą, co ja Wam będę opowiadać, same wiecie najlepiej, prawda? ;)

27., 28., 29. Golden Rose, Matte Lipstick Crayon.  
Zdecydowanie moja ulubiona matowa seria. Zaczęło się od 06, potem dołączyły 13 i 8. Kocham w nich to, jak fajnie się trzymają na moich ustach oraz jak wygodną mają formę- taką kredkę możemy solidnie zatemperować, wtedy żadna konturówka nie jest potrzebna, możemy sobie idealnie wyrysować usta, a potem je wypełnić. No i cena też jest super. Polecam z całego serduszka! 

30. Wibo, Million Dollar Lips. 
A to z kolei pierwsza płynna pomadka , którą kupiłam. Przyjemny produkt, mój numer to 4, pełna recenzja tu.

31. Bell, Moroccan Dream, Matte Liquid Lips.
 A to nowość i prawdziwy hit tego bloga! Recenzję czytaliście ponad 900 razy! :) Bardzo mnie to cieszy! Może chcecie zobaczyć coś więcej z tej serii? Ten przyjemny, jasny róż to numer 02. 



Kolejny temat to konturówki. O nich też lubicie czytać, a ja lubię je testować- to fajny patent na znalezienie interesujących kolorów z matowym wykończeniem w niskiej cenie. Można się łatwo przekonać, czy dany odcień będzie do nas pasował, poza tym zajmują naprawdę mało miejsca w kosmetyczce. :)


32., 33., 34. Golden Rose, Dream Lips.
Kolejny z Waszych ulubionych tematów :) Recenzję beżu i fioletu macie tu, różu tu. Dobre, supertanie konturówki.

35. Golden Rose, Classics.
Również bardzo dobra, taniutka konturówka. Wspominałam o niej przy okazji tego posta. Ma cudowny, żarówiasty różowy kolor <3. Bardzo letnia, na pewno nie pozwoli Wam zniknąć w tłumie!

36. Wibo, Perfect Line.
Również tania i przyjemna kredka, nr 3 to taka jasna, mniej nasycona czerwień. Wygląda dość naturalnie, nie świeci z kilometra, ale ładnie podkreśla usta. 



Pora na mój chyba ulubiony temat- tinty! Moje odkrycie w dziedzinie trwałego i pewnego makijażu ust, który nie robi psikusów. 

37. Bell, Tint (Ladycode?).
Ciężko powiedzieć mi coś więcej o nazwie serii czy numerku, bo kupiłam go przypadkowo kilka lat temu w Biedronce, chyba na wyprzedaży. Jak dobrze, że to zrobiłam! Powinnam go pewnie wyrzucić, ale nie umiem się z nim rozstać, jeśli ktoś wie, gdzie można je dorwać, to koniecznie dawajcie znać! Mój kolor to landrynkowy róż, ale niech Was nie zwiedzie jego transparentny wygląd na dłoni- po "wgryzieniu" się w usta staje się naprawdę intensywny! Ma ciekawą formułę- jest taki jakby żelowy, dzięki czemu nie przesusza ust, a kiedy ta "mokra" warstwa się zetrze, możemy cieszyć się kolorem, który się nie odbija i zostaje z nami przez długi czas. 

38. Bell, Hypoallergenic, Lip tint.
Kolejny mój ulubieniec firmy Bell. Szkoda, że opakowanie się tak brzydko ściera, bo to prawdziwa perełka. Pisałam o nim tu. Mój kolor to 06.

39. Essence, tint (?).
Również mam do od dłuższego czasu, opakowania brak, kolor to prawdopodobnie 02 deep red, ale nie powiem nic na pewno. Jego już nie kochałam tak bardzo, chociaż ma bardzo ładny odcień, to ciężko go nałożyć tak, żeby wyglądał dobrze. Chyba poleci już do denka. 



Na koniec coś, co umożliwia innym produktom wyglądanie dobrze- pomadki ochronne. Podstawa pielęgnacji, a co za tym idzie- dobrego makijażu.


40. Alterra, Lippenflege. Wersja rumiankowa.
Ten konkretny egzemplarz jest ze mną dopiero od kilku dni, ale miałam jakiś czas temu tę pomadkę i mogę powiedzieć, że jest ok. Ładnie naturalnie pachnie, ma niezły skład, choć jak dla mnie mogłaby lepiej nawilżać. Słyszałam, ze niektórzy, ze względu na zawartość olejku rycynowego, używają jej jako odżywki do rzęs i brwi. Muszę spróbować!

41. Yver Rocher, Balsam do ust.
Ja jestem posiadaczką wersji czereśniowej, która ładnie owocowo pachnie i delikatnie barwi usta na czerwonawy, transparentny kolor. Fajna, jeśli nie mamy czasu na robienie mocniejszego makijażu, a nie chcemy, aby nasze usta zostały naturalnie blade. Wspominałam o niej także tu. Nie nawilża jakoś specjalnie, ale moje usta skłonne do przesuszeń są wdzięczne za każdą ochronę. 


I tak oto dobrnęliśmy wspólnie do końca. Przyznam szczerze, że wielkość tej kolekcji trochę mnie przytłoczyła, ale z drugiej strony taki przegląd pomógł mi sobie przypomnieć co mam, zachęcił do częstszego używania pomadek, o których trochę zapomniałam. 

Mieliście któreś z tych produktów i macie na ich temat opinię? Może chcecie mi polecić coś, czego koniecznie powinnam spróbować?

Buziaki :*







   




22 komentarze:

  1. Potężna kolekcja produktów do ust! Szukałam koloru pomaranczowego, bardzo go lubię i muszę sobie sprawić pomadkę do ust w takim kolorze. A tu niespodzianka, kolor o jaki mi chodzi ma Bell Classics :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bell ma taki typowo rudy odcień, klasyczną pomarańczą jest ta z Makeup Revolution :) Cieszę się, że mój post Ci się przydał!

      Usuń
  2. Mam dwie :) W tym jedną typowo pielęgnacyjną ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam błyszczyki i kupuję je maniakalnie, choć większości potem nie używam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja błyszczyki kupowałam, kiedy byłam dużo młodsza, potem miałam etap 5 pomadek ochronnych na raz, teraz staram się nie szaleć, ale jak widać- słabo mi idzie xD

      Usuń
  4. Piękna kolekcja. Ja ostatnio mam fazę na konturówki. Tinów jakoś nie mam odwagi użyć, a mam kilka saszetek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Konturówki to fajna opcja, może spróbuj tintów- bardzo mnie ciekawi jakie masz, nigdy nie słyszałam o takich w saszetkach!

      Usuń
  5. sporo ciekawych kolorków :) ja mam dwie z Golden Rose i 1 z Celii, ale moja kolekcja powoli się powiększa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze to mieć tyle, ile się naprawdę potrzebuje- wtedy nic się nie marnuje ;D

      Usuń
  6. Fajny post, lubię czytać o pomadkach :) kolekcje objętościowo mamy chyba dość podobne, ale ja muszę niebawem zainwestować w jakiś tint ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że dobrze się bawiłaś :) Tinty to moje odkrycie, jeśli będę rozbudowywać moją kolekcję, to chyba pójdę w tym kierunku. Mam straszną ochotę wypróbować coś azjatyckiego, więc zbieram środki i powoli zaczynam się rozglądać :)

      Usuń
    2. Właśnie mnie również chodzi po głowie coś azjatyckiego, i to tak jak już mówiłam - tint :) taki etude house mnie zainteresował ;)

      Usuń
    3. Jeśli się na niego zdecydujesz, to będę przeszczęśliwa mogąc poznać Twoją opinię :D

      Usuń
  7. Wow, naprawdę spora kolekcja!
    Uwielbiam produkty do ust, więc bardzo chętnie czytam o ich kolekcjach innych osób ;)
    Najbardziej zainteresował mnie mat z GR i szminka z Rimmel'a
    Pozdrawiam
    momentofdreamsheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szminki z Golden Rose to ostatnio jedne z najpopularniejszych produktów- i nie ma się co dziwić, są naprawdę dobre :)

      Usuń
  8. 12 i 16 to zdecydowanie moje kolory :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero niedawno przekonałam się do różu, ale przyznaję, że potrafią świetnie "zrobić" cały makijaż :)

      Usuń
  9. Ooooo kurcze, sporo ich! Ja mam dużo razy mniej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, żeby wystarczało na Twoje potrzeby ;)

      Usuń