sobota, 12 sierpnia 2017

Recenzja: B.Kwiatkowska "Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku"

Witajcie ;*

Azjatycka pielęgnacja podbija rynek. Mimo, że jest to pojęcie dość szerokie (są nawet tacy, którzy głoszą "Azja nie istnieje"), to w powszechnej świadomości terminem tym określa się zazwyczaj techniki czy produkty, które pojawiły się i zyskały popularność na terenie przede wszystkim Korei Południowej i Japonii. Wielu z nas zainteresowało się nią, a nawet zaczęło wprowadzać pewne rytuały do swojego codziennego dbania o urodę. Mimo, że produkty koreańskie są coraz łatwiej dostępne, to i tak niektóre marki czy kosmetyki można zakupić tylko z zagranicy. Także niektóre z zabiegów wybieranych przez Azjatki wydają nam się czasem przesadzone. Jak znaleźć balans i wykorzystać wszystkie dostępne metody dbania o siebie? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Barbara Kwiatkowska w książce "Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku".




Aspekty techniczne i estetyczne


Książka zawiera 271 stron, oprawiona jest w miękką okładkę. Cena okładkowa to 39,90 zł, ja kupiłam ją za 24,99 zł w Biedronce. Jej szata graficzna jest przejrzysta, estetyczna, utrzymana w beżowo-różowych odcieniach. To, co do mnie nie przemawia, to zdjęcia z banków, nie przepadam za takim rozwiązaniem, za to w oko wpadły mi proste, ale sympatyczne grafiki wykonane specjalnie na potrzeby książki. Najważniejsze treści zapisywane są na kolorowo lub ujęte w ramki, praktyczne są także liczne tabelki, które ułatwiają korzystanie z zawartych w książce informacji.

Treść

Książka podzielona jest na 10 rozdziałów. W początkowej części książki znajdziemy informacje dotyczące typów skóry (są podane w baaardzo krótkiej i konkretnej formie), jej przemian, autorka zwraca również uwagę na problem szufladkowania ze względu na wiek konsumentki i przeznaczenie tylko do konkretnej partii ciała. Podaje także kilka łatwych sposobów na sprawdzanie składów kosmetyków, temat jest jednak tak szeroki, że mógłby stanowić osobną książkę, dlatego wymienione są tylko szczególnie popularne lub ważne składniki i surowce, w razie czego będziecie musiały zerknąć do internetu. Są to jednak przydatne wskazówki i na początek świadomego dbania o cerę raczej wystarczą ;).


Następnie autorka omawia poszczególne etapy pielęgnacji, dzieli się wiedzą na temat produktów i ich zastosowań (btw, wiedziałyście o istnieniu słowa syndet? Ja nie. A na pewno każda z Was widziała go w sklepie :D). W niektórych przypadkach podpowiada konkretne produkty dostępne na rodzimym rynku - z jednej strony to może pomóc osobom, które nie mają czasu i ochoty analizować składów i szukać świętego Graala, z drugiej - może zostać odebrane jako reklama. Bardzo spodobał mi się fragment o hydrolatach - fajnie usystematyzował i poszerzył moją wiedzę na ten temat. Tabelka zawiera szeroki zestaw propozycji dla wszelkich typów skóry, ciekawym pomysłem jest także wykonywanie typowych azjatyckich produktów - esencji - w stylu słowiańskim, czyli właśnie na bazie wód roślinnych, do których dodawane są składniki aktywne. Myślę, że kiedyś pokuszę się o zrobienie takiej domowej esencji. 


Część o 4 filarach pielęgnacji, a zwłaszcza 3 pierwszych - witaminie C, retinolu i kwasach złuszczających także przypadła mi do gustu, poszerzyła moją wiedzę na ich temat. Dowiedziałam się także kilku ciekawych rzeczy o peptydach, które wcześniej znałam właściwie głównie z nazwy. W książce znajdziemy również tabelkę do samodzielnego uzupełnienia, w której na postawie zdobytych informacji zapisujemy kolejne kroki dbania o naszą skórę oraz krótki słowniczek pojęć. Dobrym aspektem publikacji jest nacisk na wskazywanie takich produktów czy metod, które powinny odpowiadać skórom z określonymi problemami oraz konieczność obserwowania, jak sprawdzają się w rzeczywistości. Personalizacja to najważniejsze słowo naszych czasów! 

Dla kogo jest ta książka?

Na pewno dla osób, które chcą zacząć dbać o urodę w sposób bardziej świadomy i zindywidualizowany. Ci z Was, którzy w tematyce pielęgnacji stawiają dopiero pierwsze kroki lub potrzebują uzupełnienia i usystematyzowania wiedzy, wiele wyniosą z tej lektury. Ci, którzy siedzą głęboko w temacie mogą potraktować ją jako przyjemną lekturę na wieczór, ale raczej nie odkryją w niej nic zaskakującego. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, a w razie potrzeby można wrócić do poszczególnych informacji, które są nam w danym momencie niezbędne. Nie jest to przełożenie azjatyckich metod pielęgnacji jeden do jednego, raczej inspiracja nimi i wykorzystanie pewnych pomysłów. Niemniej jej lektura sprawiła mi przyjemność i zachęciła mnie do spróbowania czegoś nowego - domowej esencji. Jeśli taką wykonam, to z pewnością dam Wam znać! Uważam, że to świetny pomysł, który może stać się atrakcją babskiego wieczoru lub wstępem do własnoręcznej produkcji kosmetyków. Podsumowując - mimo drobnych wad to naprawdę godna uwagi pozycja, która może przypaść do gustu wielu osobom ;). 

A Wy lubicie czytać książki o urodzie czy stawiacie na źródła internetowe? Trafiliście ostatnio na coś ciekawego? 

Buziaki i pamiętajcie o konkursie

38 komentarzy:

  1. Nawet nie zwróciłam na nią uwagi ;) Z chęcią poczytałabym o hydrolatach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie sprawdź, czy nie została jeszcze na półce w Twojej Biedronce ;)

      Usuń
  2. Poszukam u siebie, wydaje się ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerknij i w razie czego daj znać, jak się podobała :)

      Usuń
  3. Zapowiada sie ciekawie, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa pozycja, chociaż dbam o skórę co bardzo mnie odmładza warto czasem poczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz dbanie o urodę, to powinnaś znaleźć wiele przyjemności w lekturze tej książki!

      Usuń
  5. Wcale się nie dziwię, że podbija. Azjatki mają piękną cerę i włosy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie :) Uwielbiam te ciemne, gładkie tafle...

      Usuń
  6. Na pewno książka spodoba się osobom zainteresowanym tym zagadnieniem :)

    http://przystanek-klodzko.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie widziałam tej książki.
    Myślę, że warto się w nią zaopatrzyć. Każda wiedza się przyda. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z chęcią przeczytam tę książkę. Temat dla mnie bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Będąc w Azji zauważyłam jedna charakterystyczną rzecz u tamtejszych kobiet: chcą by ich skóra była biała. Każdy kosmetyk ma substancje wybielające. Cslkiwite przeciwieństwo pragnień kobiet z Europy. Nigdy nie zaglebialam się jednak w ich tajniki dbania o urodę. Chyba jednak uważam to za chwilową modę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wiele kosmetyków zawiera substancje rozjaśniające. Moda może chwilowa, ale jeśli sprawi, że jakieś dobre nawyki zostaną na stałe, to idealnie :)

      Usuń
    2. Żyjąc w Londynie mieszkajam kiedyś z Tajką :-) Już jakieś 10 lat temu, zanim u nas zaczęto mówić o kosmetykach koreańskich azjatyckich, ona miała cały zestaw kosmetyków do wybielanie. Wprawdzie nie koerańskich, a z serii Diorsnow ;-) ale wszystko od żelu po krem miało wybielać cerę. W dodatku one masowo noszą "kontakty" niebieskie, albo jakieś inne, byle nie brązowe. Podobonie afroangielki prostują włosy, nawet kosztem zdrowia i urody owych włosów.

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że kobiety tak mają - śniade chcą się rozjaśnić, kręconowłose szaleją z prostownicą... Zawsze jest coś do poprawki :D

      Usuń
  10. Muszę w końcu przeczytać, bo słyszałam wiele dobrego o pielęgnacji Azjatek i jakoś nigdy nie czytałam, a książek jest sporo dostepnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybór jest szeroki, myślę, że znajdziesz coś dla siebie :)

      Usuń
  11. powiem Ci szczerze, że za książkami o urodzie nie przepadam ;) ale ostatnio rozważam tej książki- słyszałam już o niej i wydaje mi się, że pomogłaby mi trochę usystematyzować wiedzę o pielęgnacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie po prostu najłatwiej będzie, jak obejrzysz ją na żywo i wtedy zdecydujesz :)

      Usuń
  12. Jestem książkoholiczką, ale o urodzie nie przeczytałam jeszcze ani jednej książki ;) Na razie nie zanosi się, by miało się to zmienić, nie zagłębiam się w ten temat, ale jeśli już potrzebuję jakiejś informacji to odpowiadając na Twoje pytanie, akurat w tym przypadku sięgam do sieci, na blogi na przykład ;)
    /Pozdrawiamm,
    Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Internet daje nam mnóstwo możliwości, ale jednak wieczór z książką to zupełnie inny rodzaj przyjemności ;).
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  13. Ciekawa książka, zwłaszcza że kosmetyki azjatyckie cieszą się coraz większą popularnością.

    OdpowiedzUsuń
  14. Coraz więcej azjatyckiej pięlęgnacji w Polsce <3 oby tak dalej, bo przynajmniej te kosmetyki, których sama używam bardzo sobie cenię.

    OdpowiedzUsuń
  15. Po raz kolejny widzę, że w Biedronce można dostać ciekawe pozycje książkowe, muszę zajrzeć czy u mnie również znajdę jakieś ciekawe perełki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto się rozglądać, widzę, że starają się od czasu do czasu wrzucić jakieś ciekawe nowości :)

      Usuń

  16. Powiem szczerze że ten cały boom na pielęgnację " jak azjatki" mnie nie ruszył. Ale teraz bardzo mnie zaciekawilas i ta książkę muszę namierzyć i przeczytać. Dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeśłi chodzi o pielęgnacje to polegam na intuicji i czasami zaglądam do youtuba ;).
    A Ty gdzie czerpiesz wiedze i inspiracje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównie internet, blogi i yt, ale zdarza mi się od czasu do czasu coś poczytać w formie papierowej, np. magazyn Make-up Trendy czy tego typu książki :)

      Usuń