Azjatycka pielęgnacja podbija rynek. Mimo, że jest to pojęcie dość szerokie (są nawet tacy, którzy głoszą "Azja nie istnieje"), to w powszechnej świadomości terminem tym określa się zazwyczaj techniki czy produkty, które pojawiły się i zyskały popularność na terenie przede wszystkim Korei Południowej i Japonii. Wielu z nas zainteresowało się nią, a nawet zaczęło wprowadzać pewne rytuały do swojego codziennego dbania o urodę. Mimo, że produkty koreańskie są coraz łatwiej dostępne, to i tak niektóre marki czy kosmetyki można zakupić tylko z zagranicy. Także niektóre z zabiegów wybieranych przez Azjatki wydają nam się czasem przesadzone. Jak znaleźć balans i wykorzystać wszystkie dostępne metody dbania o siebie? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Barbara Kwiatkowska w książce "Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku".
Aspekty techniczne i estetyczne
Książka zawiera 271 stron, oprawiona jest w miękką okładkę. Cena okładkowa to 39,90 zł, ja kupiłam ją za 24,99 zł w Biedronce. Jej szata graficzna jest przejrzysta, estetyczna, utrzymana w beżowo-różowych odcieniach. To, co do mnie nie przemawia, to zdjęcia z banków, nie przepadam za takim rozwiązaniem, za to w oko wpadły mi proste, ale sympatyczne grafiki wykonane specjalnie na potrzeby książki. Najważniejsze treści zapisywane są na kolorowo lub ujęte w ramki, praktyczne są także liczne tabelki, które ułatwiają korzystanie z zawartych w książce informacji.
Treść
Książka podzielona jest na 10 rozdziałów. W początkowej części książki znajdziemy informacje dotyczące typów skóry (są podane w baaardzo krótkiej i konkretnej formie), jej przemian, autorka zwraca również uwagę na problem szufladkowania ze względu na wiek konsumentki i przeznaczenie tylko do konkretnej partii ciała. Podaje także kilka łatwych sposobów na sprawdzanie składów kosmetyków, temat jest jednak tak szeroki, że mógłby stanowić osobną książkę, dlatego wymienione są tylko szczególnie popularne lub ważne składniki i surowce, w razie czego będziecie musiały zerknąć do internetu. Są to jednak przydatne wskazówki i na początek świadomego dbania o cerę raczej wystarczą ;).
Następnie autorka omawia poszczególne etapy pielęgnacji, dzieli się wiedzą na temat produktów i ich zastosowań (btw, wiedziałyście o istnieniu słowa syndet? Ja nie. A na pewno każda z Was widziała go w sklepie :D). W niektórych przypadkach podpowiada konkretne produkty dostępne na rodzimym rynku - z jednej strony to może pomóc osobom, które nie mają czasu i ochoty analizować składów i szukać świętego Graala, z drugiej - może zostać odebrane jako reklama. Bardzo spodobał mi się fragment o hydrolatach - fajnie usystematyzował i poszerzył moją wiedzę na ten temat. Tabelka zawiera szeroki zestaw propozycji dla wszelkich typów skóry, ciekawym pomysłem jest także wykonywanie typowych azjatyckich produktów - esencji - w stylu słowiańskim, czyli właśnie na bazie wód roślinnych, do których dodawane są składniki aktywne. Myślę, że kiedyś pokuszę się o zrobienie takiej domowej esencji.
Część o 4 filarach pielęgnacji, a zwłaszcza 3 pierwszych - witaminie C, retinolu i kwasach złuszczających także przypadła mi do gustu, poszerzyła moją wiedzę na ich temat. Dowiedziałam się także kilku ciekawych rzeczy o peptydach, które wcześniej znałam właściwie głównie z nazwy. W książce znajdziemy również tabelkę do samodzielnego uzupełnienia, w której na postawie zdobytych informacji zapisujemy kolejne kroki dbania o naszą skórę oraz krótki słowniczek pojęć. Dobrym aspektem publikacji jest nacisk na wskazywanie takich produktów czy metod, które powinny odpowiadać skórom z określonymi problemami oraz konieczność obserwowania, jak sprawdzają się w rzeczywistości. Personalizacja to najważniejsze słowo naszych czasów!
Dla kogo jest ta książka?
Na pewno dla osób, które chcą zacząć dbać o urodę w sposób bardziej świadomy i zindywidualizowany. Ci z Was, którzy w tematyce pielęgnacji stawiają dopiero pierwsze kroki lub potrzebują uzupełnienia i usystematyzowania wiedzy, wiele wyniosą z tej lektury. Ci, którzy siedzą głęboko w temacie mogą potraktować ją jako przyjemną lekturę na wieczór, ale raczej nie odkryją w niej nic zaskakującego. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, a w razie potrzeby można wrócić do poszczególnych informacji, które są nam w danym momencie niezbędne. Nie jest to przełożenie azjatyckich metod pielęgnacji jeden do jednego, raczej inspiracja nimi i wykorzystanie pewnych pomysłów. Niemniej jej lektura sprawiła mi przyjemność i zachęciła mnie do spróbowania czegoś nowego - domowej esencji. Jeśli taką wykonam, to z pewnością dam Wam znać! Uważam, że to świetny pomysł, który może stać się atrakcją babskiego wieczoru lub wstępem do własnoręcznej produkcji kosmetyków. Podsumowując - mimo drobnych wad to naprawdę godna uwagi pozycja, która może przypaść do gustu wielu osobom ;).
A Wy lubicie czytać książki o urodzie czy stawiacie na źródła internetowe? Trafiliście ostatnio na coś ciekawego?
Buziaki i pamiętajcie o konkursie!
Nawet nie zwróciłam na nią uwagi ;) Z chęcią poczytałabym o hydrolatach ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie sprawdź, czy nie została jeszcze na półce w Twojej Biedronce ;)
UsuńCiekawa jestem tej książki :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie sprawdź w Biedronce ;)
UsuńPoszukam u siebie, wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńZerknij i w razie czego daj znać, jak się podobała :)
UsuńZapowiada sie ciekawie, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie podziel się wrażeniami!
UsuńCiekawa pozycja, chociaż dbam o skórę co bardzo mnie odmładza warto czasem poczytać.
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz dbanie o urodę, to powinnaś znaleźć wiele przyjemności w lekturze tej książki!
UsuńWcale się nie dziwię, że podbija. Azjatki mają piękną cerę i włosy.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :) Uwielbiam te ciemne, gładkie tafle...
UsuńNa pewno książka spodoba się osobom zainteresowanym tym zagadnieniem :)
OdpowiedzUsuńhttp://przystanek-klodzko.pl/
Na pewno :)
UsuńNie widziałam tej książki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto się w nią zaopatrzyć. Każda wiedza się przyda. ;)
Zawsze warto nauczyć się czegoś nowego! :D
UsuńZ chęcią przeczytam tę książkę. Temat dla mnie bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do lektury!
UsuńBędąc w Azji zauważyłam jedna charakterystyczną rzecz u tamtejszych kobiet: chcą by ich skóra była biała. Każdy kosmetyk ma substancje wybielające. Cslkiwite przeciwieństwo pragnień kobiet z Europy. Nigdy nie zaglebialam się jednak w ich tajniki dbania o urodę. Chyba jednak uważam to za chwilową modę.
OdpowiedzUsuńMasz rację, wiele kosmetyków zawiera substancje rozjaśniające. Moda może chwilowa, ale jeśli sprawi, że jakieś dobre nawyki zostaną na stałe, to idealnie :)
UsuńŻyjąc w Londynie mieszkajam kiedyś z Tajką :-) Już jakieś 10 lat temu, zanim u nas zaczęto mówić o kosmetykach koreańskich azjatyckich, ona miała cały zestaw kosmetyków do wybielanie. Wprawdzie nie koerańskich, a z serii Diorsnow ;-) ale wszystko od żelu po krem miało wybielać cerę. W dodatku one masowo noszą "kontakty" niebieskie, albo jakieś inne, byle nie brązowe. Podobonie afroangielki prostują włosy, nawet kosztem zdrowia i urody owych włosów.
UsuńWydaje mi się, że kobiety tak mają - śniade chcą się rozjaśnić, kręconowłose szaleją z prostownicą... Zawsze jest coś do poprawki :D
UsuńMuszę w końcu przeczytać, bo słyszałam wiele dobrego o pielęgnacji Azjatek i jakoś nigdy nie czytałam, a książek jest sporo dostepnych :)
OdpowiedzUsuńWybór jest szeroki, myślę, że znajdziesz coś dla siebie :)
Usuńpowiem Ci szczerze, że za książkami o urodzie nie przepadam ;) ale ostatnio rozważam tej książki- słyszałam już o niej i wydaje mi się, że pomogłaby mi trochę usystematyzować wiedzę o pielęgnacji ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie po prostu najłatwiej będzie, jak obejrzysz ją na żywo i wtedy zdecydujesz :)
UsuńJestem książkoholiczką, ale o urodzie nie przeczytałam jeszcze ani jednej książki ;) Na razie nie zanosi się, by miało się to zmienić, nie zagłębiam się w ten temat, ale jeśli już potrzebuję jakiejś informacji to odpowiadając na Twoje pytanie, akurat w tym przypadku sięgam do sieci, na blogi na przykład ;)
OdpowiedzUsuń/Pozdrawiamm,
Szufladopółka
Internet daje nam mnóstwo możliwości, ale jednak wieczór z książką to zupełnie inny rodzaj przyjemności ;).
UsuńPozdrawiam również!
Ciekawa książka, zwłaszcza że kosmetyki azjatyckie cieszą się coraz większą popularnością.
OdpowiedzUsuńWarto poszerzyć wiedzę ;)
UsuńCoraz więcej azjatyckiej pięlęgnacji w Polsce <3 oby tak dalej, bo przynajmniej te kosmetyki, których sama używam bardzo sobie cenię.
OdpowiedzUsuńA jaki jest Twój kosmetyczny hit? :)
UsuńPo raz kolejny widzę, że w Biedronce można dostać ciekawe pozycje książkowe, muszę zajrzeć czy u mnie również znajdę jakieś ciekawe perełki :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto się rozglądać, widzę, że starają się od czasu do czasu wrzucić jakieś ciekawe nowości :)
Usuń
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze że ten cały boom na pielęgnację " jak azjatki" mnie nie ruszył. Ale teraz bardzo mnie zaciekawilas i ta książkę muszę namierzyć i przeczytać. Dzięki:)
Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńJeśłi chodzi o pielęgnacje to polegam na intuicji i czasami zaglądam do youtuba ;).
OdpowiedzUsuńA Ty gdzie czerpiesz wiedze i inspiracje?
Głównie internet, blogi i yt, ale zdarza mi się od czasu do czasu coś poczytać w formie papierowej, np. magazyn Make-up Trendy czy tego typu książki :)
Usuń