Kiedy zobaczyłam, że drogeria Kontigo otwarła sklep internetowy, bardzo ucieszyłam się z możliwości potestowania tego, co do tej pory dostępne było tylko w Warszawie. W moim pierwszym zamówieniu znalazł się tint marki Moov o jakże wymownym haśle na opakowaniu "You can't get rid of me!". Czy tak jest w istocie? Zapraszam na recenzję!
Cena: 16,99 zł (obecnie w promocji - 11,99zł)
Dostępność: Drogerie Kontigo (także internetowa)
Od producenta: Błyszczyk w płynie o niezwykle trwałej formule. Gwarancja intensywnego koloru ust przez cały dzień od momentu aplikacji. Miękki, wyprofilowany aplikator umożliwia precyzyjne nakładanie. Dostępny w 7 odcieniach.
Skład: AQUA, GLYCERIN, DIMETHICONE, POLYURETHANE-34, AMMONIUM ACRYLOYLDIMETHYLTAURATE/VP COPOLYMER, SORBITOL, SUCROSE LAURATE, SUCROSE DILAURATE, SUCROSE TRILAURATE, CAPRYLYL GLYCOL, HEXYLENE GLYCOL, PHENOXYETHANOL, PARFUM, HEXYL CINNAMAL, LINALOOL, MICA, [+/- CI 16035, CI 17200, CI 42090, CI 45410, CI 47005, CI 77891]
Tint zapakowany jest w czarne, plastikowe, typowe błyszczykowe opakowanie z gąbeczkowym, ściętym z jednej strony aplikatorem (nakładanie nim produktu nie sprawia problemu). Ma delikatny zapach, słodki, nie czuć go poza aplikacją. Konsystencja jest bardzo lekka, wodnista. Górna część opakowania jest półtransparentna, jej kolor oddaje barwę produktu. Mój numer to 07 - intensywna, fioletowa fuksja.
Produkt zachowuje się jak typowy wodnisty tint. Po nałożeniu szybko wysycha i wgryza się w usta. Oddaje kondycję naszych warg - jeżeli są wypielęgnowane, wygląda ładnie, kolor jest równomierny. Niestety, jak to tint, obnaża wszelkie pielęgnacyjne zaniedbania - podkreśli suche skórki, dlatego warto pamiętać o peelingu. Nie odbija się na szklankach ani przy pocałunkach, jest bardzo długotrwały. Picie wytrzymuje bez problemu, lekkie posiłki, uwielbiam nakładać go na uczelnię, ponieważ nałożony rano wygląda świetnie do późnego popołudnia. Nie muszę się martwić, że po zjedzeniu kanapki szminka wymaga poprawek. Produkt idealny na długie godziny i randki, kiedy nie chcemy co chwilę zerkać do lusterka. W razie czego można go jednak swobodnie dołożyć, a jeśli poczujecie przesuszenie, to na wierzch warto nałożyć cienką warstwę ochronnej pomadki.
Na moich ustach prezentuje się tak (wybaczcie, ale moje usta nie są dziś w najlepszej kondycji, więc zdjęcie ma bardziej charakter prezentowania koloru):
Co ciekawe, producentem jest firma Bell i faktycznie, pod wieloma względami tint przypomina ten, o którym pisałam Wam tutaj.
Lubicie tinty? Może odkryliście ostatnio jakiś rewelacyjny produkt do ust?
Buziaki :*
Nie miałam tego błyszczyku, ale kolorek ma ciekawy :)
OdpowiedzUsuńTej drogerii nie ma u mnie w pobliżu :( szkoda...
Jest internetowa ;)
Usuńcudny kolor :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńNie miałam jeszcze produktu w takiej formie. Kolor mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJa je bardzo lubię :)
UsuńŁadny kolorek, choć nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńSą też inne, jest 7 wariantów ;)
UsuńDawniej uwielbiałam tinty, teraz trochę mniej, ale lubię po nie sięgać jak mam jakiś na maxa zabiegany dzień, bo nie wymagają poprawek ^ ^
OdpowiedzUsuńTo ich największa zaleta :)
UsuńMa bardzo ładny kolor, ale tinty jakoś do mnie nie przemawiają, niestety :(
OdpowiedzUsuńA jakie formuły lubisz najbardziej? :)
UsuńBardzo ładny kolor ale używam szminek z olejków, inne strasznie wysuszają usta:)
OdpowiedzUsuńKolor jest super :)
UsuńPiękny kolor:) A poza tym firma Bell to polska firma (produkuje też w Polsce), więc to dodatkowy plus:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
Usuńbardzo ładny kolor :) mam podobny odcień matowej szminki z Golden Rose :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ich pomadki w kredce :)
Usuń