W tym tygodniu pogadamy co nieco o pielęgnacji twarzy. Przejrzymy na szybko moją półeczkę (haha półeczkę... albo dwie. I torebkę. I pół domu.) i sprawdzimy, co sprawdza się świetnie, a co tylko zajmuje miejsce. Zapraszam!
Zacznijmy od początku, czyli w moim przypadku od demakijażu, który, jak wiadomo wszem i wobec, jest podstawą wszystkiego.
W tej kategorii jestem posiadaczką dwóch produktów- pierwszym z nich jest płyn micelarny Green Pharmacy w wersji owsianej, z którym chwilowo zdradzam mój ulubiony micel z Biedry. Jest niezły, nie podrażnia mojej skóry, cenowo wychodził korzystnie, bo bodajże zapłaciłam za niego 10 zł. Butelka jest spora, zawiera 500 ml produktu, więc póki co używam i używam, a końca nie widać. Z lżejszym makijażem radzi sobie bez problemu, przy wodoodpornym na scenę wkracza olej kokosowy. Ładnie rozpuszcza długotrwałe produkty, cudownie pachnie, a do tego jest mega uniwersalny, o jego wszechstronnym zastosowaniu słyszał już chyba każdy. Polecam!
Kiedy już pozbędę się makijażu, czuję potrzebę umycia twarzy "na mokro", nie umiem się czuć czysta bez dodatkowego umycia jakimś myjadłem. W tej roli występują:
Twarz wymyta, pora na tonizację. Do toników podchodziłam jak pies do jeża, a na co, a po co, nic to nie robi i ogólnie nie. Po lekturze "Sekretów urody Koreanek" moja niechęć się zmniejszyła, a ostatecznie przekonał mnie...
...Clochee Łagodzący tonik antyoksydacyjny, który trafił do mnie w sumie przypadkiem, gdyż był jedną z nagród w konkursie (a jak może wiecie, z konkursów korzystam chętnie i często). W sumie w pierwszej chwili po otwarciu paczki nie byłam jakaś szczególnie podniecona, ale po pierwszych użyciach poczułam pozytywne uczucia w stosunku do toniku. Ma być łagodzący - i faktycznie mogę się z tym zgodzić. Przy moim azs każdy produkt, który zmniejsza podrażnienia, jest na wagę złota. W składzie nie ma nic złego, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem, butelka z pompką jest ok, chociaż akurat w przypadku tego typu produktów byłabym bardziej zadowolona z atomizera, gdyż i tak nie używam do aplikacji wacików, tylko wyciskam kosmetyk na dłoń i wklepuję w skórę. Niemniej ten tonik zrobił na mnie korzystne wrażenie, cieszę się, że do mnie trafił. Na zdjęciu widać także Tony Moly Panda's Dream So Cool Eye Stick, czyli chłodzący sztyft pod oczy. Opakowanie jest mega słodkie i całkiem praktyczne, forma wysuwanego sztyftu dobrze się sprawdza. Delikatnie chłodzi, co jest bardzo przyjemnym uczuciem o poranku, niestety, nie sprawdzi się u bardziej wymagającej skóry, gdyż nie zauważyłam podczas stosowania żadnego dodatkowego nawilżenia. Poza tym przy używaniu pod makijaż trzeba uważać z ilością, nałożony grubszą warstwą kłóci się z korektorem. Szkoda, liczyłam jednak na więcej, raczej po zużyciu poszukam czegoś innego.
Skoro już o bardziej ukierunkowanej pielęgnacji mowa, zerkniemy sobie co słychać w temacie walki z niedoskonałościami.
Ziaja liście manuka reduktor zmian potrądzikowych niestety mnie rozczarował. Prawdę mówiąc podjęłam z nim kilka prób rozjaśnienia przebarwień, dałam mu szansę także w walce z istniejącymi wypryskami, niestety, efekt był żaden. I tak sobie leży, czekając na cud. Dużo lepsze działanie wykazuje olejek z drzewa herbacianego, używany punktowo przyspiesza wysychanie niespodzianek i ułatwia pozbycie się ich. U mnie nie działa może nie wiadomo jak spektakularnie, ale zauważalnie, więc go doceniam. Spróbować warto, bo to naturalny, całkiem niedrogi sposób na niedoskonałości.
Kolejną kategorią będą kremy podstawowe, stosowane na co dzień na całą twarz.
Duet Anew Vitale od Avon nie wywołał jakiegoś szczególnego entuzjazmu, kiedy do mnie trafił, niemniej któregoś dnia został otwarty z braku laku i wzbudził we mnie całkiem pozytywne uczucia. Żelowy krem na noc jest lekki, nawilża, nie obciąża w irytujący sposób, jest całkiem przyjemny. Wersja dzienna o dziwo jest bardziej bogata (zawsze wydawało mi się, że powinno być odwrotnie), ma filtr SPF 25, więc nieźle, chwilę się wchłania, ale później raczej nie koliduje z makijażem. Całkiem pozytywne zaskoczenie, nie wiem, czemu byłam uprzedzona do pielęgnacji Avon.
Niestety, nie jestem tak entuzjastyczna w stosunku do Garnier Miracle Cream Noc. Jest to produkt inspirowany całonocnymi maseczkami azjatyckimi, które nakłada się grubszą warstwą jak krem i pozostawia do rana. Chcę w przyszłości spróbować jakiejś koreańskiej, mam nadzieję, że sprawdzi się lepiej niż ta. Po nałożeniu mam wrażenie, że moja skóra jest jakaś oblepiona, choć nie w tak obleśny sposób, w jaki robi mi to parafina, zaczynam odczuwać lekkie swędzenie, no ogólnie nie pasujemy do siebie. Na szczęście już się kończy, nie wrócę do tego produktu. Bardziej pozytywnie jestem nastawiona do Yves Rocher Sensitive Vegetal kremu nawilżająco- łagodzącego. Póki co wylądował na 3 różnych cerach i żadna nie narzekała, a jedna nawet ogłosiła go swoim ulubieńcem, chwaląc szybkie wchłonięcie i brak tłustej warstwy. Ja ze swojej strony dodam, że sprawdza się pod makijaż. Jest ok, a ja się cieszę, bo trafiła do mnie kolejna jego próbka :).
Zerknijmy sobie teraz na peelingi i produkty do ust, które zdecydowanie są częścią twarzy :D.
Kiedy mam ochotę na bardziej drobnoziarnisty peeling, wybieram korund. Łączę go na dłoni z bazą myjącą z Ziai i takim miksem złuszczam twarz. Kiedy mam ochotę na coś bardziej gruboziarnistego, stawiam na kawę z olejem, co ma także dodatkowy walor zapachowy. Od razu przejeżdżam także po ustach, dzięki czemu są gładkie i gotowe na dalszą pielęgnację. Na noc smaruję je grubszą warstwą lanoliny,co sprawia, że są są miękkie i zadbane. W ciągu dnia stosuję jakieś przypadkowe pomadki, które wpadną mi w ręce. Lubię też Carmex za jego chłodzące działanie, mam jednak wrażenie, że efekt wow uzyskuję przy doraźnym zastosowaniu,wtedy sprawdza się naprawdę świetnie, na dłuższą metę efekty nie są już takie spektakularne.
Przejdźmy do pielęgnacji specjalnej, czyli maseczek.
Tutaj znów duet- maseczki w płachcie, które wykonuję samodzielnie (takie skompresowane szmatki do samodzielnego nasączania kupić można na pewno na aliexpress, słyszałam też, że bywają w Hebe). Na ogół nasączam je ekstraktem aloesowym, olejem kokosowym, dodaję też trochę soku z cytryny, ostatnio spróbowałam płynnego miodu i też było ok ;). Wszystko w zależności od potrzeb, dlatego są takie fajne! Odkopałam też z szafki żółtą glinkę, dzisiaj spróbowałam sobie przypomnieć, jak na mnie działa - buzia była gładka i miękka, może trochę bardziej matowa.
Na koniec moje letnie hity!
A'Pieu Mango sun gel, który zachwycałam się tutaj i opinię w pełni podtrzymuję, bardzo go lubię <3. Do tego coś, co mam od niedawna, ale w upały bardzo mi pomaga, czyli Ziaja Chłodząca mgiełka z mentolem i witaminą C. Ładnie, świeżo pachnie, a kiedy jedziecie w gorącym autobusie bez klimy, pomaga jakoś przetrwać. Przyjemnie odświeża, jest stosunkowo niewielka, więc łatwo wrzucić ją do torebki, kosztuje ok. 7 zł, więc niedużo. Całkiem nieźle zdejmuje nadmierną pudrowość z makijażu, więc w gorące dni stanowi moje podsumowanie make-upu. Jedyne, na co trzeba uważać, to aby przy aplikacji nie spryskać sobie nasady włosów, bo jeśli spadnie na nie trochę więcej produktu, to mogą wyglądać na nieświeżo, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
A jak tam Wasza pielęgnacja twarzy? Może macie jakieś ciekawe perełki? Jeśli bierzecie udział w wyzwaniu, podrzućcie link do posta na ten tydzień!
Buziaki ;*
Bardzo zainteresowało mnie to, że sama wykonujesz maseczki w płachcie. Co do reszty kosmetyków to nie znam żadnego. Bardzo rozbudowana jest Twoja pielęgnacja :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś coś o nich więcej napiszę ;)
UsuńPatrząc na to w jednym poście, to faktycznie, może się wydawać, że tego dużo, ale właściwie każdy dzień to tylko kilka z tych rzeczy dobranych do aktualnych potrzeb ;)
Ten olejek z Rossmanna jest też świetny do mycia gąbeczek typu Beauty Blender :) Nic innego tak dobrze ich nie domywa :) A zapachu oleju kokosowego ja za bardzo nie lubię ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio zaczęłam go używać w ten sposób i muszę się z Tobą zgodzić- pomaga przy ciężkich podkładach, których wcześniej nie mogłam domyć :)
UsuńJa lubię wszystko, co kokosowe, więc mnie akurat pasuje, ale rozumiem ;)
chyba żadnego kosmetyku nie znam :)
OdpowiedzUsuńA coś Cię zaciekawiło? :)
UsuńMasz dużo ciekawych kosmetyków do pielęgnacji twarzy :)
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć, że jest ich wiele :D Coś szczególnie Cię zaciekawiło?
Usuńmasz więcej kosmetyków do pielęgnacji twarzy niż ja kosmetyków do pielęgnacji w ogóle! Przyznam, że 3/4 z nich nie widziałam na oczy, ale mnie wystarczy woda z mydłem i jest już super ^^
OdpowiedzUsuńRozumiem, jeżeli Ci to nie szkodzi, to widocznie jest ok ;) Zachęcam jednak do zwrócenia uwagi na filtry - stosowanie dzisiaj może zaprocentować w przyszłości!
UsuńMimo wszystko sztyft z Tony Moly jest przesłodki i chyba w końcu go kupię ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Chmielova (www.chmielova.blogspot.com)
No to już wszystko zależy od Twoich potrzeb- jeśli Twoja skóra pod oczami nie wymaga dodatkowego nawilżania, to może będziesz zadowolona :)
UsuńW sumie jeszcze nic nie probowalam. Ale zawsze lubilam ziaje. Pozdrawiam, Daria
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze można, a skoro dogadujesz się z kosmetykami Ziai, to może i tym razem Ci się sprawdzą? ;)
UsuńJa chyba używam tylko dziesiątą część tego co Ty ;) Nie wypróbowałabym żadnego z produktów Ziaji, bo kilkakrotnie mnie podrażniały, ale zaciekawiło mnie masło (olej?) kokosowe do demakijażu wodoodpornych kosmetyków, może się na nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńJak zwał tak zwał, na ciepło to olej, na zimno to masło ;D Ogólnie tłuste konsystencje łatwiej rozpuszczają długotrwałe produkty, więc może akurat taka forma demakijażu Ci się spodoba :)
UsuńJa też lubię używać olejów do demakijażu, sięgam po różne w tym także olej kokosowy. Lubię też ten olejek pod prysznic z Isany (choć nie powala zapachem), Carmex to u mnie już tradycja ;). Lepszego peelingu do twarzy niż korund nie znalazłam!
OdpowiedzUsuńMnie zapach Isany nie przeszkadza, chyba miał być czymś w stylu "bezzapachowy/neutralny", chociaż aromat kokosa to to faktycznie nie jest ;D
UsuńThis is so inspiring! I love the post:)
OdpowiedzUsuńirenethayer.com
Jeszcze żadnego z tych kosmetyków nie miałam ;o Pytałaś kiedyś jak by się sprawdził balsam powiększający biust pod oczami. Za krótko to jeszcze testuję i stosuję go tylko raz dziennie, ale mam wrażenie, że jest delikatny efekt. Niestety skasowałam zdjęcie, które zrobiłam przed rozpoczęciem "kuracji" i nie mam nic do porównania ;c Pogrzebię w swoich starych zdjęciach i może będzie jakieś pod takim kątem, żeby było widać wielkość policzka :D Ale jeszcze nie wiem czy będzie o tym post :)
OdpowiedzUsuńO, jak miło, że pamiętałaś! W takim razie poważnie się nad tym zastanowię, może ja też zobaczę jakieś efekty. Dzięki za pomoc i powodzenia w pompowaniu policzka! :*
UsuńKilka kosmetyków znam. Bardzo mnie zainteresował tonik Clochee, ogólnie jestem mega napalona na tą markę))))
OdpowiedzUsuńZrobił na mnie bardzo dobre wrażenie :)
UsuńMnie bardzo kusi ten tonik Clochee bo juz któryś raz czytam, ze jest fajny :)
OdpowiedzUsuńNo to może się skuś? :)
UsuńUwielbiam Carmex, u mnie sprawdza się świetnie! Masz naprawdę ciekawą kolekcję kosmetyków :) Własnie kończę 'Sekrety urody Koreanek' i zamierzam zaopatrzyć się w olejek myjący, esencję oraz maskę w płachcie :)
OdpowiedzUsuńNad esencją ciągle się zastanawiam, ale kolejny koreański kremik już do mnie wędruje :)
UsuńPrzynam, że wiele Twoich kosmetyków zwyczajnie nie znam. Dltego lubię to wyzwanie. Można poznać nowe, przetestowane przez kogoś kosmetyki i fajne blogi.
OdpowiedzUsuńZostaję i obserwuję :)
Podrzucam link do swojego posta:
http://sabrina-cosmetics.blogspot.com/2016/08/oprozniamy-nasze-kosmetyczki-zadanie.html
Masz rację, to fajna okazja do poszukania nowych perełek! :)
UsuńDużo ciekawych produktów, tonik z Clochee mnie zainteresował, bo już kiedyś nim gdzieś czytałam pozytywne opinie. Carmex kiedyś używałam i sobie chwaliłam. Natomiast najbardziej mnie zaciekawiło, że robisz samodzielnie maseczki w płachcie! Koniecznie napisz kiedyś o tym coś więcej :)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę proste! Skoro jest zainteresowanie, to zapewne będzie i post :)
UsuńJa też chętnie przeczytam :)
UsuńBardzo podobają mi się Twoje kosmetyki, wiele z nich miałam lub mam, a na kilka mam ochotę :) Micel GP bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńTak, w Hebe dą takie płachty do maseczek, na nie też mam ochotę :)
Jak chciałam je kupić, to akurat nie było, dlatego zamówiłam z Aliexpress ;)
UsuńSeria 'Liście Manuka' jest bardzo popularna. U mnie spisał się żel normalizujący a w zapasach mam tonik :)
OdpowiedzUsuńA jaką masz cerę? :)
UsuńNiestety nie znam żadnego produktu :)
OdpowiedzUsuńA któryś Cię zaciekawił? :)
Usuń