Dzisiaj pogadamy o temacie, który elektryzuje internet - płynnych matowych pomadkach :D. Tym razem dzięki uprzejmości marki Bell przyjrzymy się kolekcji Mat Liquid Lipstick by Marcelina. Jest to seria limitowana stworzona przy pomocy ambasadorki - Marceliny Zawadzkiej, modelki i zdobywczyni tytułu Miss Polonia w 2011 r. Jak się sprawdza?
Od producenta:
HYPOalergiczna pomadka matowa w płynie
Kolekcja matowych pomadek współtworzonych z ambasadorką marki Bell HYPOAllergenic Marceliną Zawadzką i inspirowanych ważnymi dla niej miejscami na całym świecie. Intensywnie napigmentowane pomadki pozostawiają trwały, matowy efekt makijażu, a modne kolory podkreślają naturalne piękno ust. Seria limitowana, dostępna wyłącznie w sieci drogerii HEBE.
Cena: ok. 19 zł.
Skład (01):
Kolekcja obejmuje 10 odcieni pomadek, których nazwy nawiązują do słynnych miast z całego świata. Szminki zamknięte są w klasycznym opakowaniu z ze srebrną zakrętką z podpisem Marceliny. Szata graficzna jest prosta, na dole buteleczki można znaleźć naklejkę naśladującą odcień produktu z nazwą i numerkiem. Pomadki otrzymujemy zafoliowane, co jest plusem, gdyż mamy pewność, że nikt ich przed nami nie odkręcał (proceder popularny w drogeriach, niestety...). Minusem jest to, że na foliach znajdują się naklejki ze składem, więc można go sobie nieopatrznie wyrzucić.
Aplikator jest gąbeczkowy, ścięty z jednej strony, dość sztywny. Ja całkiem sprawnie radzę sobie z wyrysowaniem nim ust. Nabiera dosyć sporo produktu, dlatego ja delikatnie ocieram go o brzeg opakowania i górną wargę maluję tym, co zostało, w razie potrzeby na dolną dobieram dodatkową porcję. Konsystencja jest lekka, bardziej wodnista, szybko zastyga na mat. Zapach jest delikatny i całkiem przyjemny, ja nie czuję go podczas noszenia.
Kolory na ręce prezentują się następująco:
A na ustach tak (nie sugerujcie się delikatnym błyszczeniem na niektórych zdjęciach, robiłam je na szybko, przed zastygnięciem, pomadka wysycha na mat, tak jak np. na zdjęciu "Berlin"). Za każdym razem nakładałam tylko jedną warstwę.
Większość kolorów kryje po tej jednej warstwie i nie zostawia prześwitów. Pewien problem występuje w przypadku odcieni szczególnie ciemnych (San Francisco, Las Vegas, London), warto poświęcić dłuższą chwilę przy aplikacji i nałożyć nieco więcej. Nie jestem zadowolona z koloru Sydney - jest na mnie bardzo jasny, praktycznie "korektorowy" (kojarzy mi się z Magdą Gessler xD), a trzeba zaznaczyć, że moja skóra jest raczej blada. Może na kompletnie białych osobach (typ nordycko-albinoski) wyglądałby na zwyczajny nude. Niestety jego kolejną wadą jest nierówne rozkładanie na ustach i smużenie, jak dla mnie to czarna owca całej kolekcji. Za to pozostałe odcienie naprawdę mogą przypaść do gustu wielu osobom - mamy tu modne warianty z nutą szarości (Berlin bardziej fioletowy, Florence cieplejszy). Piękne codzienne kolory - Warsaw (trzeba być patriotą :D) czy Sopot (oba zgaszone, pierwszy bardziej w różowo-brązowe tony, drugi w różowo-fioletowe). Czerwienie w dwóch wariantach - Paris chłodniejszy i ciemniejszy, Seville cieplejszy i jaśniejszy. Ciemniejszym kolorom warto poświęcić tę dodatkową chwilę - są naprawdę piękne. Las Vegas to ciemna, brodowa czerwień, San Francisco - szary, zgaszony fiolet, London - fiolet jagodowy. Z pewnością spędzą ze mną jesień i zimę.
Ze względu na matowe wykończenie mogą przesuszać (o mnie taka sytuacja występuje po kilku godzinach noszenia, mam do tego tendencję). Trwałość mają całkiem dobrą - spokojnie wytrzymują kilka godzin, u mnie załatwiało je dopiero jedzenie (napoje nie robiły im krzywdy), po zastygnięciu nie odbijają się. Moim zdaniem poprawki są w tym przypadku dość ryzykowne, bezpieczniej zmyć pomadkę i nałożyć od nowa. Wadą jest charakterystyczna dla matowych płynnych pomadek linia po wewnętrznej stronie ust - niestety, praktycznie zawsze tak to u mnie wygląda przy produktach zastygających, bo nie można ich lekko rozetrzeć, aby to ukryć.
Po ok. 3 godzinach pomadka wygląda u mnie tak:
Podsumowując - pomadki nie są idealne, ale są naprawdę w porządku. Ich największą zaletą są niewątpliwie kolory, na plus działa także zapach i szybko zastygająca na mat konsystencja. Cieszę się, że miałam okazję je przetestować, do wielu odcieni będę chętnie wracać.
Testowaliście już te pomadki? Jakie kolory podobają Wam się najbardziej?
Buziaki :*
Jestem mile zaskoczona dużym wyborem kolorów :)
OdpowiedzUsuńJest ich całkiem sporo :)
UsuńW ''Sydney'' jestem zakochana, uwielbiam takie nudziaki :)
OdpowiedzUsuńZa to ja wręcz przeciwnie, to jedyny kolor, który wygląda na mnie paskudnie ;) Ale gdyby był troszkę ciemniejszy - czemu nie? Nudziaki się przydają przy kolorowych makijażach :D
UsuńŚwietne kolory tych pomadek, w sumie każdy z nich mi się podoba :) Plus za to, że pokazałaś nie tylko swatche, ale też to, jak wyglądają na ustach - rzadko spotyka się to na blogach a moim zdaniem to ważna kwestia :)
OdpowiedzUsuńDlatego też poświęciłam moje biedne usta i szorowałam je chusteczką do demakijażu :D
UsuńSame kolorki są niesamowite, zwłaszcza odcienie czerwieni:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, są piękne :)
UsuńTeż miałam okazję je testować i bardzo przypadły mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńKtóry kolor najbardziej? :)
UsuńUwielbiam pomadki Bella :) Sopot ma śliczny odcień :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się sprawdzi w wielu makijażach :)
Usuńładne kolory. Każdy może znaleźć coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńMasz rację! Który odcień Tobie najbardziej przypadł do gustu? :)
UsuńAle piękne kolory i fajnie, że są aż dwa polskie akcenty :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że to świetny pomysł :)
UsuńKolorek 104 świetny!
OdpowiedzUsuńBoska letnia czerwień ♥
Usuńkolory bardzo ładne ;) Sydney faktycznie trochę Gesslerowy, choć przyznam, że podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńMoże akurat na Tobie wyglądałby lepiej ;)
UsuńNajbardziej podoba mi się Sopot ;) Mam jedną matową pomadkę z Bell, jest całkiem przyjemna, ale trwałość niestety jest słaba...
OdpowiedzUsuńA z jakiej serii? :)
UsuńDość ciekawie prezentują sie te pomadki. A z tymi ciemniejszymi odcieniami zauważyłam, ze maja tendencje do prześwitów - u rożnych marek. Widocznie jakos inaczej jest z pigmentacją. 😉
OdpowiedzUsuńZwykle tak jest, pewnie trudno to wyważyć ;)
UsuńJa niestety jestem za leniwa, by malować usta na kolorowo :D Wolę szybkie rozwiązania w postaci bezbarwnych ochronnych mazideł ;)
OdpowiedzUsuńA może akurat warto się czasem przemóc? :)
UsuńJej, ale to pięknie na Tobie wygląda! Sama mam w domu ze dwie szminki, ale nie pamiętam, żębym kiedykolwiek wyszła w nich z domu, jakoś tak boję się, że się rozmażę i co wtedy? Poza tym dość często dotykam ust i je oblizuję, więc schodzą u mnie bardzo szybko. Ale dwa odcienie tutaj - Sopot i London - są idealnie w moim guście. Normalnie aż oczyma wyobraźni się w nich widzę :D
OdpowiedzUsuńNo to może spróbuj się jednak przekonać? Ponoś je po domu, postaraj się bardziej zwracać uwagę, co robisz z ustami. Ja kolory zaczęłam nosić dopiero an studiach, bo miałam podobne obawy do Twoich. Na szczęście mamy teraz w modzie trwałe, matowe pomadki, a jeżeli wszystko zawodzi - polecam tinty :D
Usuń