czwartek, 28 grudnia 2017

Moja opinia o: Yase Serum z ekstraktem z rodochrozytu

Witajcie :*

Podczas Meet Bloggers otrzymałam do przetestowania serum marki Yase, zawierające ekstrakt z rodochrozytu (cóż to takiego dowiecie się w poście). Jak się sprawdziło? Zapraszam na recenzję!




Cena: 249 zł/30 ml
Dostępność: strona producenta, internet.
Skład: Aqua, Glycerin, Rhodochrosite Extract, Panthenol, Cyamopsis Tetragonoloba (Guar) Gum, Tocopheryl Acetate, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Coffea Arabica Seed Extract, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Mentha Viridis (Spearmint) Leaf Oil, Limonene.
Od producenta:
Serum z czynnym ekstraktem z rodochrozytu stanowi wysoce skoncentrowany, naturalny preparat pochodzenia roślinno-mineralnego o natychmiastowym działaniu. Już stosunkowo niewielka dawka substancji powoduje silny efekt odświeżenia, pobudzenia i szybkiej regeneracji.
Ekstrakt stymuluje syntezę kolagenu i posiada właściwości relaksacyjne. Poprzez stymulację mikrokrążenia uczestniczy w odżywianiu tkanek podporowych skóry. Dzięki temu struktura cery wyraźnie się poprawia, staje się bardziej napięta i wygładzona.
Serum zawiera bogaty kompleks antyoksydantów zapobiegający powstawaniu zmarszczek, a obecność minerałów, zwłaszcza miedzi, działa na skórę detoksykacyjnie. Utrzymuje również równowagę lipidową oraz prawidłową elastyczność skóry.

Naturalny wyciąg z Ginkgo biloba zwiększa lipolizę, czyli metabolizm tkanki tłuszczowej, a obecność flawonoidów poprawia ochronę błon komórek tkanki łącznej i naczyń krwionośnych przed zewnętrznymi czynnikami utleniającymi.
Płynny ekstrakt z rodochrozytu – minerału bogatego w mangan. Antystresowy kompleks, który pomaga chronić fibroblasty odpowiedzialne za produkcję podstawowych substancji strukturalnych skóry. Stymuluje naturalne funkcje ochronne komórek.



Serum zapakowane jest w buteleczkę z grubego plastiku, która jest lekka, ale na półce wygląda jak szkło. Ma wygodną, dobrze działającą pompkę, zawierającą zabezpieczenia przed przypadkowym naciśnięciem - aplikator jest przekręcany i zabezpieczany korkiem. Całość utrzymana jest w bardzo stonowanej kolorystyce, ma prostą szatę graficzną. Opakowanie sprzyja podróżowaniu i jest poręczne - dla mnie na plus.


Przepięknie pachnie - naturalną miętą z ogródka. Pompka dozuje porcję, która mi wystarcza na posmarowanie twarzy i szyi, Ma bardzo lekką, wodnisto-żelową konsystencję, która na mojej skórze bardzo szybko się wchłania, pozostawia jednak delikatnie lepki film.

Serum trzeba trzymać w lodówce, dzięki czemu chłodzące właściwości mięty są jeszcze bardziej podkręcone, a nakładanie go na skórę zapewnia efekt doskonałego odświeżenia. Ja aplikuję je na wieczór, jakiś czas po zastosowaniu lekkiego toniku z kwasem, dzięki czemu jeszcze bardziej doceniam ukojenie skóry, jakie zapewnia. Mojej mieszanej cerze zapewnia odpowiednią porcję nawilżenia, w przypadku cery suchej może sprawdzić się jako fajny dodatkowy krok pielęgnacyjny.

Bardzo się cieszę, że miałam okazję je wypróbować, bo właściwości są naprawdę przyjemne i kosmetyk doskonale sprawdza się jako uzupełnienie mojej pielęgnacji. Sama raczej nie zdecydowałabym się na zakup, gdyż pewnie odstraszyłaby mnie cena - jeśli nie jest ona dla Was problemem, za to cenicie sobie lepsze składy i wegańskie receptury, to można się pokusić o zakup. Widzę, że na stronie producenta od czasu do czasu można załapać się na darmowe próbki - myślę, że to świetna okazja, aby przekonać się, czy to produkt dla nas.

A Wy inwestujecie raczej w pielęgnację czy w kolorówkę? Mieliście okazję wypróbować produkty Yase?

Buziaki :* 

20 komentarzy:

  1. Także polubiłam się z tym serum, ale już dobiło dna. Ja zdecydowanie bardziej inwestuję w pielęgnację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie używam kremu Yase i szkoda, że kremik nie pachnie miętą. Pachnie brzydko (trochę jak olej jojoba), ale mam nadzieję, że krem mnie nie zapcha, bo mimo iż jest naturalny, to moja skóra nie lubi zbyt wielu olei ;) Produkt dostałam, ale wydaje mi się, że za tą cenę nie byłabym skłonna go kupić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mam nadzieję, że sprawdzi się dobrze, a zapach nie będzie zostawał na skórze zbyt długo ;)

      Usuń
  3. Skład jest imponujący, tak samo jak i cena :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znałam tej marki wcześniej a przyznam, ze to serum brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też poznałam ją dopiero na spotkaniu blogerek :)

      Usuń
  5. Skład imponujący więc napewno mu się przyjrzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. mi nie pachnie jak mięta z ogródka tylko jak gumy orbit zielone! Kocham to serum i ciesze się że mam drugie opakowanie, jeszcze nie dotykane :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie gumy też mogą być - grunt, że mięta i że ładna :D A Ty jesteś zabezpieczona na przyszłość! :D

      Usuń
  7. Wow wyglada bardzo zachecajaco, rowniez lubie opakowania sprzyjajace podrozom :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy moim talencie do rzucania wszystkim o podłogę takie plastikowe opakowanie to wybawienie :D

      Usuń
  8. Pewnie trzymając je w lodówce ciągle zapominałabym go używać :D taki typ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trzymam tam też balsam do ciała, którego muszę używać, więc biorę przy okazji, no i z łazienki do kuchni mam dosłownie jeden krok (uroki małego mieszkania :D), dlatego pamiętam ;)

      Usuń
  9. Dobra recenzja i interesująca marka. Może warto jej się przyjrzeć bliżej :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń