czwartek, 14 maja 2015

O niedźwiedziu Byrona i jego ucieczce przed żoną do Grecji

W szkole czytamy (przynajmniej teoretycznie) wiele lektur. Od podstawówki poloniści zasypują nas powieściami, wierszami i innymi dramatami i wpychają nam do głów, że „Słowacki wielkim poetą był”. Jednym zostaje w głowie coś, innym nic, ale nie o tym dziś będzie mowa. Chciałam wam, moi drodzy czytelnicy, przybliżyć życiorys jednego z wielkich romantycznych autorów, a mianowicie Lorda George’a Gordona Byrona. Myślicie że był nudny? Jeśli tak, to strzelanie do portretów i trzymanie niedźwiedzia w ogródku pewnie jest dla was codziennością.




Lord Byron nie był takim ważniakiem od urodzenia. Tytuł angielskiego barona odziedziczył po krewnym wraz z jego rozpadającym się zamkiem. W sumie to całkiem niezła ruina musiała być, gdyż po ogromnej kłótni z matką, postanowił się tam wprowadzić. Chyba wtedy stwierdził, że to całkiem dobra miejscówka na imprezy. Zaprosił do siebie kilku kumpli, z którymi prowadził całonocne mocno zakrapiane rozmowy na, z pewnością, bardzo wysublimowane tematy. Budzili się popołudniu, dawali sobie chwilkę na wspólne pisanie poezji, po czym znów zaczynali spożywać różnorakie trunki. Byron lubił przebierać się za zakonnika i chodzić sobie tak ubranym wśród ludzi. Jeden z jego przyjaciół, w zachowanym do dziś liście do siostry,

pisał, że serdecznie ją zaprasza do ich zamku, ale ma kilka uwag: po wejściu na posesje musi iść prosto do drzwi, nie rozglądać się, gdyż z jednej strony zamku mają niedźwiedzia, który do końca nie jest udomowiony, a z drugiej mieszka sobie wilk. Dodatkowo, musiała uważać wchodząc do samego zamku, gdyż w holu często robili sobie zawody w strzelaniu do portretów, a byłoby słabo zabić siostrę. Tak sobie żyjąc, Byron w końcu się ożenił, ale nie oznaczało to, że był wzorem męża. W sumie musiał uciekać z kraju przez swoje liczne romanse, w tym też homoseksualne. Gdy tak sobie podróżował przez Europę i Bliski Wschód, dotarł w końcu do Grecji, gdzie trwały walki narodowo-wyzwoleńcze. Byron nie myśląc zbyt długo, uwikłał się w różnorakie spiski, a mianowicie w swoim domu zaczął gościć partyzantów i przechowywać ich broń. W końcu umarł tam na malarię. A jakie jego dzieło czytamy w szkołach? Oczywiście, Giaura lub Don Juana.



Myślicie, że warto by było przybliżać biografie tak ciekawych autorów uczniom w szkołach? Czy dzięki temu może bardziej zainteresowali się literaturą? Zostawcie swoją opinię w komentarzu!

bloodandgold

8 komentarzy:

  1. Oczywiście, że warto! O wiele chętniej czytamy dzieła jakiegoś człowieka, kiedy zostaje nam przybliżona jego sylwetka. I to nie jako wielkiego wieszcza stojącego na postumencie, tylko właśnie w taki szczery, zabawny sposób ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto, ale ziarno musi paść na odpowiedni grunt. Moja nauczycielka więcej czasu niż na standardowe tematy poświęcała na opowiastki kto z kim, dlaczego, kto kogo nie darzył sympatią a kto wręcz przeciwnie, a jednak zainteresowanie ze strony klasy było znikome. Większość osób uważa że rozwiązaniem jest wprowadzenie czego nowego do kanonu lektur, utworów nie obarczonych łatką "nudy" ... pomimo że nie wszystkie do nudnych należą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stop książkom ku pokrzepieniu serc!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż jest złego w takich książkach?

      Usuń
    2. Będąc w szkole czytamy praktycznie same takie książki. Dla osób, które nie mają wielce rozbudowanych uczuć patriotycznych i serc skłonnych do poświęcenia życia, aby podnieść na duchu narodu, są one po prostu nudne. Oczywiście książki takie są potrzebne, ale można ich ilość ograniczyć.

      Usuń
    3. Faktycznie, w szkole omawiamy kilka takich pozycji. Prawdopodobnie system szkolnictwa próbuje wzbudzić tym patriotyzm w uczniach, jedni się na to łapią, inni nie. Jestem jednak w tej grupie, która lubi takie książki, gdyż możemy się z nich dowiedzieć wiele o sposobie funkcjonowania społeczeństw w opisywanych czasach, o ich zwyczajach i wartościach. Rozumiem, że niektórym może się to nie podobać. Jakie książki zaproponowałbyś do omawiania w szkole po wyrzuceniu tych 'ku pokrzepieniu serc', jak mówisz, zbytecznych ?

      Usuń
  4. Ci wielcy też są tylko małymi ludźmi. Niestety!
    Twórca i artysta w romantyzmie to indywidualność której wiele uchodziło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne, że fajnie byłoby takie bibliografie przybliżać:D Ale boję się, że nauczyciele nie zrobiliby tego w tak genialny sposób jak ty, a tylko wybrali z bibliografii najnudniejsze rzeczy, jak to mają w zwyczaju robić i skutkowałoby to tylko kolejną nudną lekcją...
    Mogłabyś robić za nauczyciela:D

    OdpowiedzUsuń