wtorek, 28 kwietnia 2015

Marinizm w popkulturze, czyli o serialu „Penny Dreadful”

Tak jak twierdzili artyści baroku, wszystko w sztuce już było, więc trzeba przedstawić stare rzeczy w taki sposób, by zaszokować odbiorców. Twórcą serialu Penny Dreadful prawdopodobnie spodobały się erotyki Jana Andrzeja Morsztyna pisane w tym nurcie i postanowili zrobić coś podobnego. Co z tego wyszło?

„Penny Dreadful” – w polskim tłumaczeniu „Dom grozy” jest to z pewnością wyjątkowy serial, gratka dla wszystkich zaznajomionych z klasyką horroru i fantastyki. Akcja serialu rozgrywa się w wiktoriańskiej Anglii, a szczegółowo – w Londynie. A więc w serialu widzimy kobiety w pięknych sukniach, wystrojonych dandysów, pięknie urządzone wnętrza kamienic, a nawet teatr z ówczesnych czasów. Rozkosz dla oczu doceniających takie zabiegi.


Ale ale co z tym marinizmem? Pobawmy się w badanie serialu pod kontem jego intertekstualności! Zastanówmy się razem, jakie postacie kojarzą wam się z tamtymi czasami? Postacie z powieści, seriali, legend… Dobrze, więc zacznijmy. Na samym początku dowiadujemy się o istnieniu Draculi i porwaniu przez niego Miny - córki pewnego możnego bohatera, który postanawia ją odzyskać za wszelką cenę. Jest to nawiązanie do serialu o tytule „Dracula” z 2013 roku,  w którym odtwórcą tytułowego bohatera był Jonathan Rhys Meyers (kojarzący mi się tylko i wyłącznie z szalonym Tudorem), poza tym, chyba każdy słyszał o Draculi! Kolejny element – profesor Van Helsing, który również występował w wymienionym przed chwilką serialu oraz w pełnometrażowym filmie zatytułowanym jego nazwiskiem, w którym również walczył z wampirami. Następnie – naukowiec Wiktor Frankenstein i jego dziecko. Wydaje mi się, że nie muszę przypominać, iż jest to pierwsza postać z horroru napisana już w romantyzmie przez kobietę. Dodajmy do tego jeszcze rozpustnego pana Doriana Graya z powieści Oscara Wilde’a. Aby pomieszać jeszcze więcej – dorzućmy do tego czarownice, wilkołaka, napomknięcia o moim ulubionym Kubie Rozpruwaczu, mnóstwo prostytutek, szpitale i ich sposoby traktowania "chorych psychicznie" wraz z trepanacją czaszki,  i jako wisienka na torcie w roli opętanego medium – Eva Green, która w swojej grze aktorskiej i charakteryzacji jest taką idealną opętaną, że trudno uwierzyć, iż nią nie jest w rzeczywistości. Zmienianie głosu, bełkotanie, krzyczenie w dziwnych językach, czołganie się i chodzenie na czworaka, a do tego wywracanie oczu i skurcze szczęki - to jej życiowa rola! 

Pomieszanie z poplątaniem. Chaos. Dla jednych może być to barokowy przepych tych wszystkich postaci, jednak ja uważam, iż jest to bardzo ciekawy pomysł. Połączenie wszystkich bohaterów, które przecież w alternatywnej fantastycznej rzeczywistości żyły w tym samym mieście i w tych samych czasach, w związku z czym, faktycznie, mogły się spotkać. Zabawiać się z nimi wszystkimi podczas oglądania jednego serialu, odnajdywać kolejne powiązania z innymi dziełami i widzieć nieopowiedziane losy tych wszystkich popapranych i nienormalnych bohaterów – coś niesamowitego! Istotnie, niesamowitego. Jak dla mnie, „Penny Dreadful” to ciekawa forma fanfiction w wersji produkcji serialowej – aby w pełni doświadczać serial trzeba znać pierwowzory! Jednak, nie jest to przerażający horror, widz "opętaniobojny" (czyli taki jak ja) może go z powodzeniem oglądać.

Może wy wyłapaliście jeszcze jakieś nieznalezione przeze mnie powiązania z innymi działami sztuki? Jeśli tak, wypiszcie je wszystkie w komentarzach. Czy lubicie taką formę sztuki - horrory i fantastykę, czy jednak w waszych 'ulubionych' królują seriale o życiu codziennym innych ludzi? Czekam na wasze odpowiedzi!


PS. Nie polecam oglądać serialu podczas spożywania posiłków. 
bloodandgold

8 komentarzy:

  1. Przyjemny blog, ciekawe artykuły. Na pewno jeszcze wpadnę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem fanką horrorów, ale serial bardzo mi się podoba. Fajnie, że autorka wpisu odniosła się do innych dzieł, chętnie się z nimi zapoznam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem fenomenu takich seriali. Nagle wszyscy oglądają seriale tego typu, jednak zdecydowanie nie wiem o co w tym chodzi. A czy autorka widziała Salem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oglądałam Salem i ten serial również jest w moich 'ulubionych'. A co do fenomenu, wydaje mi się, że działa to w ten sam sposób jak x lat temu działało opowiadanie strasznych legend na dobranoc (które nota bene przetrwały do dzisiejszych czasów) - aby wywołać emocje, głównie strach i obrzydzenie, strach przed 'niesamowitym', które w dzisiejszym świecie nauki jest wycofywane z 'rzeczywistości'. Jaki wniosek z tego, że tworzone są wciąż nowe produkcje tego typu? Ludzie lubią adrenalinę w delikatnej wersji, jaką właśnie wytwarzają wszystkie horrory i filmy fantastyczne, ponieważ jest ona bezpieczna, gdyż po wyłączeniu filmu możemy bezpiecznie iść spać :)

      Usuń
    2. Oglądałem Salem do któregoś odcinka i uważam że jest to bajka dla dzieci, które lubią takie historie. Jestem na nie, bo uważam, że takie historie ogłupiają ludzi, a nic nie wnoszą do życia.

      Usuń
    3. Owszem, Salem nie jest straszne, gdyż w innym wypadku nie mogłabym go oglądać :) Zgadzam się, nie wnoszą do życia nic oprócz szczypty fantastyki, dla jednych to nic, inni lubią się w to pobawić.

      Usuń
  4. Brzmi troche ohydnie, troche dziwnie, a troche intrygująco. Chyba obejrze :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwaga, częściowy spoiler. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie Ty, autorze (autorko?), odnajdujesz te wszystkie nawiązania. Jak dla mnie są mocno naciągane. Według mnie Twoja wypowiedź opiera się w dużej mierze na konieczności napisania czegoś na temat serialu, a nie na rzetelnym zapoznaniem się z serialem i jego konstruktywną oceną. Przykład: rzeczywiście w "Draculi" z 2013, tytułowy bohater dąży do odzyskania ukochanej (oraz eliminacji śmiertelnych wrogów), lecz w "Penny Dreadful" porwanie Miny ma na celu jedynie wciągnięcie Vanessy w walkę z Draculą, który przecież pragnie nie Miny, lecz właśnie panny Ives. Proszę o rzetelne zapoznanie się z tekstem kultury nim podejmiesz się próby analizowania go. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń